sobota, 27 sierpnia 2011

Moja prywatna historia


                                      Moja prywatna historia

Wprowadzenie
        
         Internet dokonał niebywałego przewrotu w życiu intelektualnym świata. Oczywiście w życiu posiadaczy dostępu do tego źródła wiedzy i rozrywki. Jego coraz większa dostępność czyni z niego przedmiot uniwersalnego zapotrzebowanie i uniwersalnego użytkowania. Niezmiernie łatwy dostęp  do jakiejkolwiek witryny, zasobu wiedzy, rozrywki i kontaktu z innymi użytkownikami, czyni z niego wręcz  nieodzowne i niezastąpione narzędziem wymiany myśli. Jest ogólnoświatową i wielkopojemną encyklopedią i skarbnicą wiedzy. Umożliwia czerpanie z tej skarbnicy bez uciekania się do wertowania foliałów w bibliotekach lub studiowanie własnych zasobów książkowych. Pozwala w sposób uproszczony i skrótowy uzupełniać potencjał wiedzy użytkownika i skorygować jego opinie. To istne cudo XX i XXI wieku. Należy założyć coraz rozleglejszą ingerencje Internetu w nasze życie. Autor niniejszego po wgłębieniu się w jego gąszcz dokonał konwersji wielu swoich poglądów.
    
         Dość obszerna lektura o różnorodnej tematyce, politycznej, ekonomicznej, historycznej, z jakiej czerpał autor, ukształtowała i skorygowała wiele jego poglądów oraz opinii na wiele aspektów naszej polskiej rzeczywistości, tej starodawnej, niedawnej i współczesnej, historycznej, gospodarczej i politycznej.  Poglądów typowych dla pokolenia wojenno- powojennego, w dużej części dzielonych z ogółem społeczeństwa, poglądów, które legły u podstaw przemian ustrojowych Polski w latach 1989-90. Te poglądy zostały ukształtowane przez publicystykę i lekturę publikacji, które określić można jako ”prawicowe”, choć w młodości i wieku dojrzałym nieobca była obszerna lektura o proweniencji lewicowej  i marksistowskiej. Różnorodność lektur, nieraz głęboko przeciwstawnych, utworzyła mieszankę intelektualną o zagmatwanej tkance. Lektury, które w sposób znaczący ukształtowały umysłowość autora to pisarstwo Omańczyka, Przymanowskiego, Zbigniewa Załuskiego, Mariana Podkowińskiego, Jasienicy, Normana Davisa, Stefana Kisielewskiego, Cata-Mackiewicza, Wańkowicza, Stefana Bratkowskiego i publikacje DiP-u, literatura kręgu „Tygodnika Powszechnego”, prasa literacka i polityczna, literatura marksistowska z Leninem na czele, czytanym całkiem niedawno, literatura obozowa opisująca „dzieła” obu ciemięzców, teksty ekonomistów zachodnich wielu kierunków i pomniejsza literatura podobnego typu oraz publicystyka czasopiśmiennicza wielu lat właśnie z Tygodnikiem Powszechnym i Polityką na czele, no i teksty Jana Pawła II. Niemały zakres wiadomości pochodzi z wieloletniego nasłuchu polskojęzycznych stacji zachodnich     z Wolną Europą na czele. Ten pobieżny przekrój niech unaoczni czytelnikowi osobliwość umysłowości i poglądów autora. W publikacji tej czytelnik spotka bowiem jakże odmienną interpretację i ocenę naszego, polskiego dziania się XX wieku i postaw ludzi, którzy to dzianie się tworzyli.  Ocena ta będzie w wielu aspektach odmienna od obowiązującej i nieraz druzgocąca, potrzebny jest więc ten nietypowy wstęp.  Ocena ta jest odmienna od poglądów jeszcze niedawno wyznawanych przez autora i powszechnie wyznawanych przez innych zainteresowanych.

           Lektura Internetu
   
         Lektura zasobów Internetu wzbogaciła wiedzę autora w dość krótkim czasie w pokaźny zasób dodatkowych, suchych i szczegółowych informacji z historii najnowszej. Tej z okresu II Wojny Światowej i okresu powojennego, tych dotyczących ważnych wydarzeń wojennych, politycznych, społecznych, historycznych i pokrewnych, których należało przedtem szukać w bibliotekach lub obszernej lekturze własnej, co dla intensywnie pracującego zawodowo było niemożliwe. I te wiadomości pozwoliły na przewartościowanie wielu poglądów autora. I z tymi poglądami autor pragnie się podzielić z czytelnikiem, podając je         w sposób możliwie najbardziej skondensowany. Oto one.
  
        Wstęp  
           
           Historycy, poza rejestracją wydarzeń i procesów historycznych i rejestracją bliższych i dalszych efektów decyzji postaci historycznych, czy zespołów decyzyjnych, podejmują się także formułowania ocen decyzji, czy zdarzeń, i oceny oczywiście działalności przestępczych i zbrodniczych w rodzaju nazizmu, czy stalinizmu. Ocenę tych ostatnich wystawia sam sobie czytelnik opisów historycznych, nie są mu potrzebne dodatkowe komentarze, bo są one jednoznaczne. Historyk nie próbuje formułować własnych recept postępowania, jakie zaleciliby ocenianym postaciom, by nie doszło do niekorzystnych skutków ich decyzji, jeśli takie się zdarzyły. Historykowi to nie przysługuje. Co nie oznacza, że historyk nie ma prawa darzyć sympatią czy antypatią takich, czy innych koncepcji, kierunków myślowych, rozwiązań politycznych, czy postaci? Tak jednak naprawdę może powinien być wolny od subiektywnych ocen historii, takich czy innych sympatii czy antypatii, ograniczając się do rejestracji faktów i wydarzeń, opisu ich bliższych czy odleglejszych skutków, poza oczywiście oceną przestępstw, czy zbrodni. A tym bardziej przedkładać czytelnikowi rozwiązań w rodzaju, „co by było, gdyby…”.  Za to niehistoryk, miłośnik historii, ale i profan historii, może sobie na wiele pozwolić, ma prawo do własnej oceny „dziania się”, oceny skutków, ma prawo mieć własne spojrzenie na wydarzenia i decyzje, a także fantazjować na temat,        „co by było, gdyby..”, lub co powinni byli uczynić uczestnicy wydarzeń. Tak czynią chyba wszyscy czytelnicy publikacji historycznych, publicyści i inni zainteresowani historią. Tak czyni i autor poniższej wypowiedzi. Jest to wypowiedź, w której autor spróbuje ocenić po swojemu XX-wieczną historie Polski i po części europejskiej w granicach swojej skromnej wiedzy historycznej. Dlatego nadano jej nazwę „Moja prywatna historia” W swojej krytyce autor pragnie uchylić się od wpływu swoich sympatii, czy antypatii politycznych na ocenę zjawisk, aczkolwiek nie uchyla się od ujawniania tych sympatii, jako takich.
   
         Na wstępie kilka wyjaśnień semantycznych i merytorycznych. W tej publikacji wystąpią określenia odbiegające od ogólnie przyjętych, należą się więc czytelnikowi krótkie wyjaśnienia.
    
        1. Komunizm.
      
       Pojęcie funkcjonujące od prawie dwustu lat na określenie formacji politycznej i poglądów politycznych, określających rzekomo sprawiedliwe stosunki społeczno-własnościowe w społeczeństwie.  W istocie tzw. klasycy nie określili właściwie, jak miałyby wyglądać w komunizmie tzw. stosunki produkcji, poza pochwałą przez nich spółdzielczości i pobieżnymi uwagami na temat uspołecznienie. Nawet Lenin skarżył się, że klasycy nie podali żadnego wzoru takich stosunków. W istocie to on ustalił rozwiązania własnościowe dla ekonomii socjalistycznej, w której „wszyscy ludzie pracy maja być pracownikami najemnymi jednego wielkiego syndykatu, to jest państwa”, mimo że w ówczesnej partii bolszewickiej funkcjonowały także odmienne poglądy, proponujące m. innymi, ni mniej ni więcej, jak akcjonariat pracy (tzw. opozycja robotnicza, rok 1922)   i wymusił wprowadzenie tych rozwiązań. Popularne w tym czasie w Europie były (i są nadal) także rozwiązania spółdzielcze, syndykalne, kooperatywistyczne (w Polsce) i podobne. I dalsze rozwiązanie Lenina”:....tej awangardzie klasy robotniczej, która została wysunięta po to, by bezpośrednio zarządzać,....i by się odgraniczać, i by podporządkowywać sobie, a nie być podporządkowaną”. ( XI Zjazd RKP(b) 27 marca 1922 r.) Te słowa oddają istotę ustroju ekonomicznego, stworzonego przez bolszewików. Stanowią dowód powstawania nowej klasy właścicieli środków produkcji, bolszewickiego syndykatu władzy, bo bolszewicka kadra zarządzająca pełniła taka właśnie rolę. Ten ustrój gospodarczy należy więc nazwać bolszewickim, a nie komunistycznym.
        
          Należy się jednak zastanowić, co w istocie oznacza „komunizm” i gdzie się go spotyka. Słowo to oznacza niewątpliwie „wspólnotę”, źródłosłowu tego pojęcia  szukać należy w łacinie. Wspólnota czego? pracy? mieszkania? spożycia? zabawy?  władzy? Może wszystkiego tego razem? Był w historii społeczeństw okres, kiedy wszystkie te potrzeby ludzkie były zintegrowane we wspólnocie. Razem mieszkali, razem ciężko pracowali, razem spożywali po równi, razem też sprawowali władzę. Odkrywane ślady dawnych osad świadczą o takim bycie nadto wyraźnie, chociażby w Biskupinie. A do niedawna taki rodzaj bytu charakterystyczny był dla Indian Ameryki Północnej. Gdyby takiej organizacji społeczeństwa nadać poprawną i ścisłą nazwę, to byłby to właśnie komunizm. Inną społecznością o typie komunistycznym to nie co innego, jak zgromadzenia zakonne lub monastyczne jakiejkolwiek religii. Uzasadnienie jest zbędne.
          
          Dlatego należy przyznać, że słowo komunizm w odniesieniu do formacji ustrojowej, obowiązującej w XX wieku w dużej części świata, jest błędne. W języku kolokwialnym, czy politycznym pozostanie już na zawsze utrwalone. My posłużymy się jednak  bardziej ścisłym i  - naszym zdaniem -  bardziej poprawnym pojęciem: „bolszewizm”. Wzorzec ustroju „komunistycznego” został wypracowany przez Lenina i przyjęty przez partię bolszewicką jako obowiązujący i niedyskutowalny, wbrew  rozpatrywanym w tamtym okresie  wśród ideologów socjalistycznych, także w łonie samej tej partii (opozycja robotnicza)  innym rozwiązaniom. Wzorzec bardzo prosty: środki produkcji w całości staną się własnością „społeczną”, a w istocie ich zarządzanie przejdzie w ręce nowej klasy właścicieli, swoistego „syndykatu władzy” (określenie Lenina), ludzie pracy zaś staną się pracownikami najemnymi jednego wielkiego syndykaty, to jest państwa. Oto prosta formuła. Papież Jan Paweł II w encyklice „Laborem Excercens” charakteryzuje taki ustrój, jako ustrój o podwójnej formule własności: bezpośredniej i pośredniej. Bezpośredniej: państwo, pośredniej: nazywany tu przez autora syndykat władzy. Tak właśnie było. I to jest ustrój bolszewicki, a nie komunistyczny. Reszta, całe życie pozaprodukcyjne narodu, kultura, oświata, całe życie społeczne jest tego pochodną. Swoistą nadbudową zgodnie z terminologia marksistowską. Totalitarny reżim był bolszewikom nieodzowny i konieczny, bo tylko on gwarantował nowym właścicielom utrzymanie się przy władztwie. I ten reżim wypływał bezpośrednio ze stosunków produkcji, to jest ubezwłaszczenia społeczeństwa. W naszej wypowiedzi więc będziemy posługiwali się pojęciem: „bolszewizm, bolszewicki”, jako bardziej poprawne terminy. W istocie bolszewicy sprowadzili społeczeństwo do roli klasy pracowników najemnych, sami stając się klasą właścicieli. Antagonizmy socjalizmu to nic innego jak walka klasowa nowego typu. Bolszewicy wyhodowali zatem swojego grabarza.
             
           2. Lewicowość, prawicowość.
          
      W literaturze i publicystyce obowiązują też i inne niepoprawne pojęcia. Są to: lewicowość i prawicowość, lewicowy i prawicowy. Oba pojęcia  powstały w czasie Wielkiej Rewolucji Francuskiej, kiedy to radykałowie zasiadali po lewej stronie Zgromadzenia Narodowego, a konserwatyści po prawej. W obecnym rozumieniu pojęcia te nie niosą ścisłych i jednoznacznych znaczeń. Co to znaczy być prawicowcem? Czy chodzenie do kościoła i wiara, to prawicowość? Czy wyznawanie poglądów liberalnych, to prawicowość, a bycie zwolennikiem równouprawnienia kobiet, to lewicowość?  Brak jednoznacznych kryteriów. Spróbujmy zatem takie kryteria ustalić dla uporządkowania i uwypuklenia własnych poglądów.
         
       Z lewicowością kojarzy się niewątpliwie pojęcie „równości”. Tylko równości wobec czego? Równość może być w stosunku do wielu przejawów życia. Jest tylko jedne kryterium bardzo zdecydowane i ścisłe, jednoznaczne, w stosunku, do którego obowiązywać może równość lub nierówność. Jest to własność środków produkcji. Jest to kryterium wprost matematyczne, nie ma tu odwołania i nie ma dyskusji. Albo się jest właścicielem, albo jest się najemnikiem, ale można być  po części tym i tym, „najemnikiem” we własnym warsztacie pracy. Zatem za lewicowy uważać będziemy taki ustrój gospodarczy i takie poglądy, które sprowadzają się do akceptacji wolności gospodarczej, w której wszyscy są, lub mogą być, właścicielami warsztatów pracy. Za prawicowy zaś uznamy ustrój i poglądy akceptujące odmowę prawa do własności środków produkcji pewnym warstwom społecznym lub całemu społeczeństwu. W świetle tych wywodów ustrój bolszewicki i poglądy bolszewickie to zjawiska skrajnie prawicowe. Z lewicowością nie maja one nic wspólnego. Prawicowe stosunki produkcji to także prywatna, wielka własność w warunkach zatrudniania najemnej siły roboczej nisko płatnej, jak to było w XIX wieku. Za to za lewicowy ustrój uznamy taki, w którym wszyscy są po trochu właścicielami warsztatów pracy. Np. formacja akcjonariatu pracy. Lewicowa jest spółdzielczość, agraryzm, lewicowa jest po prostu wolność gospodarcza. W tej sytuacji, np. encyklika „Rerum Novarum”,  czy „Laborem Excercens” to dzieła lewicowe. Takie rozumienie tych pojęć  mało ma wspólnego  z ich pierwotnym pochodzeniem, lecz w rozumieniu autora, wybór ścisłego kryterium nakazuje dokonać takiego przewartościowania. Takie przewartościowanie zdejmuje    z lewicowości także odium przekleństwa , które ciążyło na tym słowie. Jeśli w tej pracy pojawi się pojęcie: lewicowy, prawicowy, to właśnie w takim ujęciu.         
         
           3.  Cztery katastrofy i cztery sukcesy
       
          Treścią tej dysertacji jest, jak to na wstępie powiedziano, własna ocena historii dwudziestowiecznej Polski i ocena jej twórców i zespołów ludzkich aktywnie uczestniczących w jej urządzaniu i władaniu. Jest to ocena własna i indywidualna         i zapewne odbiega od ocen utrwalonych w historiografii i umysłach wielu dzisiejszych publicystów i znawców przedmiotu.
         
           W świetle całej historii Polski wiek dwudziesty można określić także jako szczęśliwy i łaskawy dla Polski. Łaskawy, mimo nieszczęść, jakie na nią spadły. Wiek dwudziesty stał się szczęśliwy dla wielu narodów europejskich i nie tylko europejskich. Szczęśliwy pod względem narodowym i państwowym, choć nie zawsze pod wzgląd politycznym, socjalnym, czy społecznym. Bolejemy na naszą niedolą historyczną ostatnich wieków niepomni, że wiele innych narodów spotkała o wiele gorsza niedola historyczna. Grecy, Bułgarzy, Czesi, Włosi, Rusini, Narody Kaukaskie cierpiały przez wiele wieków w niewoli i nadal cierpią. Nasze cierpienie są jednak może bardziej bolesne, bo przecie Polska była kiedyś niewątpliwie mocarstwem    i z własnej, nieprzymuszonej woli, poprzez głupotę jej możnych, w czym się zawiera cały kompleks zjawisk umysłowych uczestników procesu historycznego, w wyniku niekorzystnych zdarzeń, pazerności i zbrodniczości jej sąsiadów  i wielu innych czynników, utraciła swoją pozycję historyczną. Ten ból w polskiej duszy trwa nadal       u wielu z nas, szczególnie w pokoleniu, które doznało na własnym ciele kolejnych upokorzeń historycznych. Jeśli się zważy, jak groźnie wyglądała przyszłość Polski        u progu XX Wieku, przyszłość niedająca nadziei na odrodzenie narodowe, to stan dzisiejszej Polski jest niebywałym i może nawet niedocenianym sukcesem w świetle perspektywy wręcz zagłady narodowej.
        
       Prawdę powiedziawszy, swoista mocarstwowość Polski w ciągu wielu wieków, uchroniła ją od losy wielu innych narodów. Wszak w ciągu wielu wieków podejmowano próby podporządkowania Polski sąsiadom, ograniczenia jej terytorium, czy wręcz dokonania rozbiorów. Wielowiekowe obronne zmagania Polski z jej wrogami, czy to na polu walki, czy na drodze politycznej, musiały w końcu doprowadzić do politycznego skorodowania jej społeczności i upadku państwowości. Inne nacje parały się agresją, budowały swoje mocarstwowości na polu walki, lub drogą zabiegów politycznych, czy dynastycznych, naród Polski musiał odpierać agresje, by uchronić swój byt.
         
             Polska  w XX wieku przeżyła cztery  kataklizmy  i doznała czterech sukcesów

             Kataklizmy to: 
            
             1.  I Wojna Światowa, która zdewastowała ziemie polskie gospodarczo                                                                      i ludnościowo
             2.  Wojna polsko-bolszewicka, która groziła Polsce kolejna, totalna   
                  zagładą   państwowości i wyczerpała ją gospodarczo.
             3.  II Wojna Światowa wraz z Powstaniem Warszawskim.
   4.  Stan wojenny z ewentualną interwencją radziecką w 81 roku l
        lub groźbą   wojny    domowej, czy podobnego  rozwój wydarzeń.
        Wszystkie te cztery dokonane kataklizmy pozostawiły trwałe ślady 
        w polskiej tożsamości narodowej.
            
              Cztery sukcesy.  
           
            1.   Odzyskanie niepodległości w 18 roku.
            2.   Zwycięstwo w wojnie bolszewickiej.
            3.  Odzyskanie państwowości w 45 roku i powstanie Polski Ludowej                                                                          w kształcie   jałtańskim.
           4.   Wydarzenia roku 89, jako efekt powstania „Solidarności”.
                  Należy podjąć dyskusję, jakie decyzje i procesy kreowane przez czynniki
                  polityczne i kierownicze, polskie miały swój udział w tych ośmiu procesach          
                  i  poddać je  ocenie lub krytyce.

           4.  Ruchy społeczne.  
          
               Ruch ludowy.
          
        Koniec 19- wieku zapisał się w historii Polski rozwojem ruchów społeczno- politycznych, w ślad za innymi społecznościami europejskimi. Należy zapisać nam na pochwałę, że mimo przygniatającego napory ościennych nacjonalizmów zaborców, polskie społeczeństwo pod zaborami uruchomiło znaczące ruchy społeczne o różnorodnej i rozbudowanej formie. Najbardziej znamienne dla nas jest rozbudzenie polityczne i społeczne wsi polskiej, tej warstwy, która w ciągu wieków poddawana było wszelakiego rodzaju uciskowi. I chyba to właśnie upolityczniona wieś, szczególnie pod zaborem austryjackim i pruskim, była jednym z głównych nośników ciężaru, mówiąc najogólniej, odrodzenia narodowego. Ruch ludowy w międzywojniu to już całkiem imponujący czynnik polskiej tożsamości i budowy patriotyzmu. Pozwoliło mu to przetrwać, choć w przygaszonej postaci, w PRL-u  i odrodzić się po 89 roku. Ostatnim znaczącym aktem ruchu ludowego było podjęcie współpracy z mniejszością sejmowa „Solidarności” w sejmie kontraktowym w 1989 roku, co doprowadziło do ostatecznego i faktycznego obalenia bolszewizmu w Polsce. Dzisiaj mało kto dostrzega ten akt i go docenia. Należy jednak w tym miejscu wyrazić zdecydowaną krytykę i dezaprobatę dla obecnych liderów i działaczy ludowych. Ludzie ci, jak gdyby zapomnieli o roli działacza ludowego, zaprzepaścili tradycję, dopuścili do wielu kolejnych niedoli wsi, zaprzepaścili  w całości obronę pozycji wsi w dzisiejszej gospodarce, unieruchomili istniejący jeszcze za bolszewików potencjał społeczny wsi, doprowadzając do zaniku udziału wsi  w rządzeniu krajem (6% poparcia?). Należy obawiać się, że w przyszłości ruch ludowy i jego stronnictwo, PSL, utraci należne mu miejsce w życiu społecznym Polski.  Wieś nie głosuje na PSL, odwróciła się do niej plecami. A to jest winą jej liderów, dbających bardziej o swoje osobiste pozycje. Ta wypowiedź dotyczy bieżącego stanu ruchu ludowego, jeśli można jeszcze tak powiedzieć. Wieś traci swojego obrońcę i jest to zjawisko wielce niepokojące i źle rokujące na przyszłość. Zostało dlatego podniesione. Wymaga chyba osobnej analizy. A publicystyka polityczna, nawet ta PSL-owska, całkowicie zapomniała chyba o ruchu ludowym. A przecież wieś odznacza się znacznym potencjałem i aktywnością społeczną, obecnie uśpioną, o czym świadczy wielkie ożywienie ruchów społecznych wsi w latach 1980-81, jak i też aktywność i poparcie dla „Samoobrony” Leppera.
          
           Ruch robotniczy.
                                                                                                                                                                                                     
         Druga odnoga aktywności społeczeństwa na przełomie wieków to ruch robotniczy. W ślad za takim w Europie Zachodniej rozwinął się na ziemiach polskich. Wyrósł z autentycznych potrzeb i troski działaczy o dobro szerokich mas ludowych.   Z jego szeregów wywiodły się koncepcje niepodległościowe i zaowocowały, przy współudziale działaczy innych orientacji, o charakterze „burżuazyjnym”, odzyskaniem niepodległości w latach dwudziestych. W Polsce bolszewickiej eksponowano nadmiernie historię probolszewickiej części tych ruchów, w III Rzeczpospolitej, jakby o nich zapomniano, zanegowano ich rolę i wspomina się o nich wstydliwie. A tymczasem partie robotnicze w międzywojniu, aż do lat  PRL-u,   to przecież poważna siła polityczna o dużym wpływie na losy państwa. Należy się zatem kolejna przygana obecnym włodarzom Polski za ich niefrasobliwy i wręcz negatywny stosunek do tej części historii polskiego społeczeństwa. W istocie lud pracy w obecnej Polsce nie ma swojej reprezentacji politycznej ani jako partii, ani w organach władzy. Pogrobowcy polskiego bolszewizmu położyli skuteczny kres ruchowi robotniczemu w Polsce. Zadziwiające wręcz jest, że - jak dotąd – nie powstała partia robotnicza z prawdziwego zdarzenia, chociażby odrodzona PPS. Istniejąca jest tylko namiastka takiej partii. Ludzie pracy zasługują na posiadanie własnej reprezentacji i w postaci partii i w postaci przedstawicielstwa we władzach. O ten brak należy obwinić byłych działaczy związkowych, bo działacze byłej PZPR, jako przedstawiciele bolszewickiego syndykatu władzy, ulegli alienacji, nie byli zdolni do rzeczywistego odrodzenia ruchu robotniczego. (Wybuch „Solidarności”, zagadnienie bardzo złożone, wymaga osobnego omówienia).
    Pozostałe ruchy polityczne, w rodzaju narodowej demokracji,  komunistów,           czy  innych ugrupowań prawicowych,  aczkolwiek widoczne w okresie międzywojnia, nie odegrały znaczącej roli politycznej i nie stworzyły ruchu masowego. 
 
            5.  Kataklizmy i sukcesy. 
         
       Pierwszy wielki kataklizm dla społeczności polskiej pod zaborami  to niewątpliwie        I    Wojna Światowa. Kataklizm o podwójnych charakterze. Ten pierwszy to zniszczenia materialne i biologiczne ziem polskich, zniszczenia, jakich zapewne nie doznały inne narody w takim rozmiarze. To przecież na naszych ziemiach toczyły się także najbardziej wyniszczające działania, począwszy od walk rosyjsko- austriackich i pruskich, do walk polska- bolszewickich. W tym kataklizmie zawiera się mało widoczny i podkreślany bratobójczy udział społeczeństwa polskiego w walkach między zaborcami. W końcu w składzie wojsk zaborczych duży procent to byli Polacy. Wystarczy wspomnieć anegdotyczne przypadki spotkań na linii frontu po przeciwnych stronach np. ojca z synem, a takie podobno miały miejsca. Jest to dobra dokumentacja naszego tragizmu tamtej wojny.  I Wojna Światowa dokonała poważnego upustu polskiej krwi. Fakt ten powinien  lec u podstawy wszelkich kalkulacji politycznych naszych polityków następnych dziesięcioleci państwowości polskiej.

        Pierwszy wielki sukces Polski to niewątpliwie odzyskanie państwowości w wyniku I Wojny Światowej roku 1918. Klęska zaborców, chaos w Rosji i własna działalność „wielu serc szlachetnych” na to się złożyły. Można rzec, że historia tym razem nam sprzyjała. Ówcześni włodarze Polski obarczeni zostali odpowiedzialnością za zachowanie tej historycznej spuścizny. Czy z tej roli się należycie wywiązali?

         Drugi wielki kataklizm, który skończył się jednak i wielkim sukcesem to wojna polska-bolszewicka. Kataklizm, bowiem jej przegranie, do której o mało co nie doszło, położyło by zapewne raz na zawsze kres marzeniom o niepodległości. W tym miejscu należy wyrazić krytykę ówczesnym włodarzom z Piłsudskim na czele za brak właściwej decyzji, która mogła usunąć tę groźbę lub ją odsunąć na pomyślniejszy czas.  Taka chwila była w  1919 roku, różnie dziś oceniana, gdy bolszewicy godzili się na rozwiązanie graniczne korzystne Polsce. Może należało jednak z tej okazji skorzystać, rezygnując z ambicji „mocarstwowych”?  Rzecz dyskutowana z różnych pozycji, autor niniejszego twierdzi, że rezygnacja z tej możliwości była ryzykowna, narażała na wielkie niebezpieczeństwo i u zarania niepodległości takich wątpliwych decyzji (braku decyzji) nie należało podejmować. Historia potwierdziła tę tezę, całe szczęście, że bieg jej potoczył się inaczej. Tak więc sama wojna, jako taka, była kataklizmem, niosła śmiertelne zagrożenie i dodatkowo wyczerpała zniszczone     i dopiero co utworzone państwo. Należy przyjąć, że zgoda na propozycje bolszewickie nie uchroniłaby zapewne Polski przed przyszłym najazdem. Byłby to jednak najazd w bardziej korzystnej dla Polski chwili, jeśli w ogóle by nastąpił. Korzystnej ze względu na wzrastający potencjał gospodarczy Polski, większą przychylność rządów i społeczeństw zachodnich, ich ewentualne naciski dyplomatyczne i zapewne, w sytuacji jawnej napaści na dopiero co odtworzone i niepodległe państwo, korzystnej dla Polski opinii publicznej świata To gdybanie historyczne nie przystoi zawodowym historykom, profan może sobie na nie pozwolić

       Drugi sukces Polski to oczywiście zwycięstwo w tej wojnie. Zasługę tego sukcesu przypisuje się poprawnym decyzjom dowódców z Piłsudskim na czele. Wśród wielu niepoprawnych, politycznych i militarnych decyzji tamtego okresu, za decyzje dotyczące tej batalii należy wystawić im wysoką ocenę. Przeciwnicy Marszałka Piłsudskiego, odmawiając mu zasług, sukces przypisali „cudowi”. W istocie do sukcesu przyczyniły się i swoiście „cudowne” zdarzenia, niebędące skutkiem decyzji ani Piłsudskiego, ani innych. Zdarzenia obiektywne, po części przypadkowe, wynikłe z rozwoju wydarzeń frontowych. I one to zapewne, nie ujmując nic z zasług dowódców, były też sprawcą sukcesu. Wydarzenia te to:

        1. Szczęśliwe skoncentrowanie oddziałów uderzeniowych w rejonie rzeki Wieprz. Była to decyzja wynikła zapewne z analizy sytuacji strategicznej, lecz i zapewne decyzja intuicyjna Piłsudskiego. Inne rozlokowanie wojsk, głębiej na Zachód, lub na Południe spowodowałoby opóźnienie ofensywy sierpniowej i groźbę przegranej. Dodać należy, że sam Piłsudski nie był autorem decyzji wojskowych w tej wojnie. Wielkie zasługi wniósł generał Tadeusz Rozwadowski, któremu tych zasług potem nie uznawano.

        2. „Szczęśliwa” decyzja Stalina skierowania ataku Konarmii po wektorze południowym i zbojkotowanie rozkazu uderzenia na północ, w kierunku polskich koncentracji.  Ta decyzja umożliwiła bezpieczne wyjście wojsk polskich na tyły wojsk bolszewickich, napierających na kierunku Warszawy, okrążenie ich i rozbicie, uchronienie stolicy.

          3.  „Szczęśliwe” dla nas nadmierne wysunięcie wojsk bolszewickich ku zachodowi w wyniku polskich niepowodzeń w walkach czołowo-frontowych. Pozycja bolszewików docierających do Wisły stworzyła lukę w południowej flance i pozwoliła wprowadzić w tę lukę polskie oddziały odwodowe.

           4. „Szczęśliwe „ przechwycenie i rozszyfrowanie depesz bolszewickich, co umożliwiło podjęcie poprawnych decyzji dowódcom.
           Wszystkie te cztery, iście cudowne zdarzenie, w połączeniu z poprawnymi decyzjami wodzów, pozwoliły uchronić młodą Rzeczpospolitą od kolejnej katastrofy. Co więcej, w wyniku ryskich układów pokojowych, Polsce przypadły ziemie z granicą zbliżoną do granicy sprzed II rozbioru. Szczęśliwie odzyskane ziemie wschodnie okazały się, po dwudziestu pięciu latach, kolejnym czynnikiem swoistego „sukcesu”, to jest uzyskania wzamian za nie Ziem Odzyskanych na zachodzie. A może właśnie ten sukces jest wręcz przyczyną przyszłych nieszczęść?  I taką ewentualność należy brać pod uwagę. Sukces polski w tej wojnie to także zasługa Stalina! Gdyby Konarmia Budionnego pogoniła w odpowiednim czasie ku północy, jak tego żądał dowódca Armii Czerwonej Kamieniew, a nie uparcie walczyła o Lwów (w zamiarze wtargnięcie na południe Europy), być może doszłoby do zatrzymania polskiej kontrofensywy znad Wieprza. Że tak się nie stało, to „zasługa” Stalina. Człowiek ten nosił zapewne poczucie winy za niepowodzenie ofensywy bolszewickiej i mógł żywic obawy, co do dalszej swojej kariery politycznej. Oponenci mogli tę jego winę (Trocki) wykorzystać w walce politycznej.  Być może ten strach był też czynnikiem generującym przyszłe czystki, w wyniku których eliminował ewentualnych oskarżycieli i przeciwników.
        Z drugiej strony ta jego niesubordynacja będzie w przyszłości, być może, źródłem decyzji wykorzystania gotującej się agresji Hitlera na Polskę w 1939 roku do własnej agresji 17 września, która miała zrekompensować tamtą pomyłkę oraz źródłem uporu przed jakąkolwiek korektą wschodnich granic Polski np. oddania, chociażby Lwowa.  Biorąc to pod uwagę, można założyć, że odzyskanie wschodnich rubieży Rzeczpospolitej po I Wojnie Światowej w wyniku negocjacji prowadzonych na jesieni 1919 roku z bolszewikami drogą pokojową,  nie przyniosłoby takich odległych, negatywnych konsekwencji. Należy zatem obwinić samego Piłsudskiego za niefrasobliwe narażenie Odrodzonej Polski na niebezpieczeństwo kolejnej utraty niepodległości i za odległe konsekwencje wojny bolszewickie. Marzenia o wielkomocarstwowej Polsce w tamtym trudnym i dramatycznym okresie było nie na miejscu. Próba stworzenia kordonu oddzielającego Polskę od Rosji w postaci federacji była też  nierealna z uwagi na nieufność sąsiadów do Polski, obawiających się jej dominacji. Na propozycje bolszewików należało się godzić. To było bezpieczniejsze.
         Odzyskanie niepodległości i atak bolszewicki na Polskę oraz niezbyt przychylne dla nas nastawienie zwycięskich mocarstw zachodnich, jak i opinii publicznej Europy to czynniki, które kazały myśleć o niepewnej polskiej niepodległości i jej zagrożeniach. Na czynnikach politycznych, jakiekolwiek to były, spoczywał obowiązek przygotowania Polski do przyszłej, kolejnej, ewentualnej batalii. Rapallo, Locarno, nazizm i bolszewizm  i inne zdarzenia unaoczniały przyszłe zagrożenia. Polska stała przed niebezpieczeństwem napaści z jednego, drugiego kierunku lub obu. Taka ewentualność powinna być dla polityków oczywista. I na taką ewentualność należało polską państwowość i społeczeństwo przygotowywać i przygotować. I te przygotowania powinny być parytetem. Myśl ta funkcjonowała w umysłach polityków. Należy jednak zapytać, czy w sposób poprawny?
           6. Obowiązki władzy.
         Lata niepodległości miały Polskę przygotować do ewentualnej obrony i utrwalić niepodległość. Tak więc cały ten okres miał i powinien być okresem przygotowań do wojny. I w jakimś stopniu był, skoro w niektórych latach 50% budżetu to wydatki na wojsko. Tyle tylko, czy kierunek tych przygotowań był słuszny i prawidłowy?  Polska obrona 1939 roku pokazała ich wielką niedoskonałość.  Dokonano wielu analiz tych zagadnień. W tym miejscu można dodać własna, skromna analizę.
         Podstawowym wymogiem wszelkich przygotowań była rezygnacja z budowy armii ofensywnej. Należało jawnie zrezygnować z jakichkolwiek myśli o atakowaniu sąsiadów z jakiejkolwiek przyczyny. Należało jawnie tworzyć armie obronną. I tylko obronną. Przyjęcie takiej tezy nadałoby właściwy kierunek zarówno wyszkoleniu polskiego żołnierza, jak i wyposażeniu armii. Drugim podstawowym wymogiem było budowanie armii nowoczesnej, opartej o doświadczenia wojenne I Wojny, a więc armii wyposażonej technicznie w środki bojowe, transportowe i łącznościowe oraz ośrodki dowodzenia. Trzecim wymogiem była konieczność opracowania właściwej doktryny obronnej, opracowanie metod sprawnej mobilizacji oraz ustanowienie stałej czujności bojowej. Wszystkie te czynniki były w niedostatecznym stopniu uświadomione w Polskim Wojsku i polskim myśleniu obronnym.
         Nie miejsce tu na szczegółowe tworzenie recept. Ilustracją wyłożonej tezy niech będzie koncepcja budowy lotnictwa. Nie ulega wątpliwości, że polskie maszyny odznaczały się nowoczesna myślą. Tyle tylko, że Polsce nie było potrzebne lotnictwo bombowe, jako agresywne, co pokazała przyszłość, a lotnictwo obronne, to jest myśliwskie. Na niewiele się przydawała do obrony broń pancerna, natomiast skuteczną mogła się okazać rozbudowana broń przeciwpancerna i przeciwlotnicza. Podobnie można wyrazić wątpliwości, co do składu marynarki wojennej.
 a.     Błędy  techniczne
         Brak należytej łączności, niedostatek nowoczesnych środków transportu, choć dla konnicy w warunkach polskich też było miejsce, to kolejne zarzuty. Wydaje się,   że nasycenie armii tymi wymienionymi środkami nie musiało pociągać większych kosztów. Wystarczyło dokonać przeorientowania wydatków, posłuchać ekspertów, choćby gen. Sikorskiego, podpatrywać rozwój techniki wojennej na Zachodzie i taka reorientacja armii zostałaby dokonana. Nie uczyniono tego i obciąża to między innymi winą za taką klęskę wrześniową czynniki polityczne II Rzeczpospolitej, tych samych ludzi, którzy potrafili obronić Polskę przed agresją bolszewicka.  To obciążenie jest wręcz karygodne i należy im  się istotnie wyrok, tyle że historii, choć  przecież Sikorski organizował we Francji proces sądowy władzom Rzplitej,   co im się należało. Ta niefrasobliwość władz to tylko jedna z przyczyn klęski. Bezprzykładna klęska wrześniowa to wynik karygodnych zaniedbań na wszystkich polach działalności wojskowej i każdej innej.
         Innym karygodnym czynnikiem bezprzykładnej klęski, mimo bohaterstwa żołnierza polskiego, było złe przygotowanie polityczne państwa i społeczeństwa polskiego do zbliżającej się wojny w 1939 roku. Wyczyny Hitlera w końcowych latach 30-tych wymownie świadczyły o zbliżającym się ataku na Polskę. Już od momentu aneksji Czechosłowacji należało gotować w sposób jawny obronę. Może należało godzić się na oddanie Gdańska i budowę autostrady, jak tego chcą niektórzy historycy, nie po to, by rzeczywiście oddać Gdańsk, lecz by toczyć w tej sprawie długotrwałe negocjację, a w odpowiednim momencie je zerwać. Może godzić się na układ wojskowy ze Związkiem Radzieckim w lecie 1939 roku i wejście wojsk radzieckich w wypadku wojny, nie po to, by je naprawdę wprowadzić, lecz by szachować takim układem Hitlera. Wszystko po to, by odsunąć ewentualny wybuch wojna poza miesiące letnie lub jej w ogóle zapobiec. Negocjacje prowadzi się także po to, by je zerwać. Poza tym układ wojskowy z Polską mógł być na rękę Stalinowi, bo odsuwając atak Hitlera na Polskę, kierował jego impet ku Zachodowi. Stalin liczyłby na wyniszczenie się wzajemne Zachodu, co w jego pojęciu umożliwiłoby mu to wtórnie na inwazję na Europę. Taki układ odsunąłby niewątpliwie atak na Polskę i/lub odsunął wybuch wojny, lub ją uniemożliwił. Hitler zaś nie odważyłby się na atak na Francję, jako pierwszą. W odpowiednim momencie układ z Rosją można by wymówić. Tak rozumując, należało podjąć negocjacje.
           b. Błędy organizacyjne    
          Drugim decydującym czynnikiem bezprzykładnej klęski, której w takim rozmiarze dałoby się uniknąć, to całkowite nieprzygotowanie wojska i terytorium do obrony. Mobilizacja dopiero w przededniu spodziewanego od dawna ataku to wprost przestępstwo wojenne.  A gdzie linie okopów, pola minowe, zaminowane mosty      i drogi, wojsko czekające na spotkanie wroga? Gdzie centrum dowodzenie i rozwinięta łączność? Czy takie jawne przygotowania mogły zostać poczytane jako prowokacja? Hitlerowi nie potrzebne były prowokacje. Natomiast demonstracyjne, wczesne  przygotowania do obrony mogły otrzeźwić Hitlera. A w razie ataku, zwiększyć skuteczność obrony. Takich wcześniejszych przygotowań nie było.
           I wreszcie zbyt łatwowierne zawierzenie Zachodowi, co do którego polskie czynniki polityczne zobowiązane były wiedzieć, że Zachód nigdy nam nie sprzyjał.  No i nie była potrzebna wielka przenikliwość polityczna, by nie wiedzieć, po co do Moskwy pojechał Ribbentrop. Wielkim zarzutem należy też obarczyć polityków za błędną politykę odnośnie ZSRR w ciągu całego dwudziestolecia. Tuż po wojnie bolszewickiej należało podjąć politykę poprawnych, czy wręcz przyjaznych stosunków z Rosja Radziecka. To nic nie kosztowało, a prowadziłoby do pacyfikacji wzajemnych relacji. W to miejsce wcisnęli się Niemcy Wajmarskie, a potem Hitler.
         Zachowaniu się najwyższych czynników, po ataku na Polskę, wystawiono wiele cenzurek. W tym miejscy można tylko powiedzieć, że sama ewakuacja rządu do Rumunii, w świetle polskiej konstytucji kwietniowej, miała mimo wszystko pozytywne znaczenie. Uchowanie władz państwowych przed zniewoleniem przez najeźców pozwoliło podtrzymać ciągłość władzy, co dla dalszej polityki miało kapitalne znaczenie, oznaczało dalsze trwanie państwowości polskiej.  
 b.     Błędu polityczne
Polityka Polski międzywojennej była oczywiście błędna. Koncepcja utrzymana równowagi między dwoma wrogimi organizmami państwowymi, co do których była pewność, że mogą osobno lub wspólnie zagrozić Polsce, nie była racjonalna. Historia to udowodniła. Należało wybrać jedną stronę, jako stronę quasi sojuszniczą, co musiało by hamować  agresywność drugiej. Utrzymywanie równowagi politycznej czyniło z obu sąsiadów potencjalnych wrogów. Tą strona sojuszniczą dla Polski powinna być Rosja Radziecka.  Co prawda stosunki były względnie poprawne, lecz należało ustalić  relacje niejako przyjazne. Polska miała nad Rosją moralna przewagę, jako zwycięzca w wojnie i  bolszewicy, związani ściślejszym długotrwałym układem, byliby zobowiązani wobec Polski do lojalności. Strona niemiecka zaś ulegałaby naciskowi moralnemu i politycznemu ze strony dwu partnerów i zmuszona do powściągliwości.   Udowodniła to po II Wojnie Światowej w oczywisty sposób przynależność Polski do obozu radzieckiego. Długotrwały protektorat radziecki nad Polską uchronił nas od ewentualnych rewindykacji i utrwalił w świadomości Europy Polskę, jako kraj   nienaruszalny. Takie przyjazne układy, w dziedzinie handlu, wymiany kulturalnej, nauki, może turystyki,  stępiałyby wzajemną wrogość i wymuszały respektowanie  polskich racji stanu. Na przyjaźni nikt nigdy nie tracił, przyjaciel może oczywiście zdradzić, lecz przychodzi mu to trudniej w warunkach przyjacielskich. Taka polityka nie uchroniłaby zapewne od przeszłej wojny, lecz toczyła by się ona  w korzystniejszych warunkach. Należało próbować. Ta fatalna polityka, rodem od Piłsudskiego, zaciążyła fatalnie nad historia Polski i była także zapewne jedną z przyczyn wybuchu wojny.  Podobna koncepcja w stosunku do Niemiec raczej nie wchodziłaby w grę.   
    
    c.     Ocena władzy za brak interwencji

Ale tu należy wystawić polskim czynnikom na Zachodzie zdecydowaną naganę. Po stronie zaborcy radzieckiego znalazła się wielomilionowa społeczność polska          i wielusettysięczna społeczność żołnierska. Władze radzieckie nie traktowały ich jako jeńców wojennych. A polskie władze na uchodźstwie nic nie uczyniły, choćby za pośrednictwem Aliantów, by zaopiekować się politycznie i materialnie, w jakikolwiek sposób, tą społecznością. Wszak władze państwa polskiego  nadal istniały. Mimo agresji ZSRR na Polskę nie były one formalnie w stanie wojny z agresorem, stosunki dyplomatyczne  zostały zerwane formalnie, ale de jura istniały, choć zaniechane, ponieważ istniała kontynuacji władzy Rzplitej.  Wystarczyło wystosować noty dyplomatyczne do rządów państw, zawiadamiające o istnieniu ciągłości państwa polskiego, a władza Sikorskiego zyskała by międzynarodowe uprawomocnienie, także w stosunku do ZSRR. Rząd polski na uchodźstwie, zgodnie z Konstytucją Kwietniową z 1936 roku, był kontynuatorem władz polskich i należało wtedy sformułować notę do wszystkich rządów, informujących o tym fakcie. W ten sposób Stalin nie mógłby utrzymywać, że państwo polskie nie istnieje. Otworzyłoby to możliwości interwencji w ZSRR w interesie społeczeństwa polskiego i jeńców polskich na wschodzie. Choć rząd Sikorskiego znalazł uznanie przez niektóre państwa, to jednak nie było formalnego aktu dyplomatycznego, w postaci np. not dyplomatycznych, wymuszającego takie uznanie Na rząd gen. Sikorskiego spada zatem także historyczna odpowiedzialność za tragedie tych Polaków. Interwencja nie przyniosłaby zapewne skutków, lecz taka interwencja powinna była nastąpić. Należało skorzystać także z interwencji dyplomatycznej sojuszników lub organizacji międzynarodowych (np. PCK). Informacje o niewolnictwie w ZSRR wszak docierały na Zachód i nie należało mieć złudzeń, co do  losu polskich społeczności. Być może jakaś interwencja w interesie Polaków pod zaborem bolszewickim ze strony polskiego rządu Sikorskiego lub aliantów zachodnich uchroniłaby polskich oficerów przed mordem w Katyniu. Brak zainteresowania ich losem i losem całej społeczności polskiej i brak interwencji ośmieliło stalinowskich zbirów i ułatwiło zbrodnie. Za ich los należy zatem także po części obarczyć polskie czynniki na Zachodzie z Sikorskim włącznie. Już choćby z tego tytułu nie zasługuje on na miejsce na Wawelu. Można przyjąć, że energiczna interwencja uchroniłaby może  oficerów wymordowanych w Katyniu, Charkowie i Miednoje oraz w innych aktach eksterminacji. Nie oznacza to, że należy czynić Sikorskiego współwinnym tych bestialstw. Brak interwencji obciąża jednak Sikorskiego. Usprawiedliwieniem może być jedynie brak wyobraźni co do aż takiej zbrodniczości reżymu Stalina, choć tajemnicą to też nie było wielką ocena

 d. Ocena Sojuszników.
        
           W tym miejscu należy wystawić naszym zachodnim „sojusznikom”  jakże mocne oskarżenie. Za ich głupotę, ksenofobię, opieszałość, krótkowzroczność należy im się wielka nagana, oskarżenie i kara, którą to historia wymierzyła. Można dodać, że może zostali za słabo ukarani, należało im się więcej, choć taka opinia jest niemoralna.        W wyniku ich polityki, w konsekwencji, bolszewizm o mało co nie opanował całego świata. Od bolszewizmu uratowali ich Polacy w 1920 roku, i od bolszewizmu uratowali świat Polacy w 1989 roku. Uratowali także pokój światowy. Nie spotyka nas z ich strony należyte uznanie, w dużej mierze z własnej naszej winy. Te dwa akty to istotnie akty swoistego „przedmurza”.
         7. Napaść na ZSRR.
          Napaść Niemiec hitlerowskich na Związek Radziecki (nie Sowiecki, jako rusycyzm) zmieniło całkowicie optykę wojny. Autorowi znane są opinie i nastroje  społeczeństwa czasów wojny. Zapanowało przeświadczenie o totalnej katastrofie   i totalnym zagrożeniu bytu fizycznego narodu. Zapanował totalny pesymizm i poczucie nieodwracalności sytuacji. Takie nastroje panowały do czasu klęski okupanta pod Stalingradem. Po tej klęsce nastroje się odwróciły. Zapanowało przekonanie o ostatecznym upadku, prędzej czy później, Niemiec Hitlerowskim.   I zapanowało też przeświadczenie o nieuchronności ogarnięcia Polski przez ZSRR po pokonaniu najeźdźcy. I to przekonanie było pełne i niepodlegające dyskusji.      I utrwalało się podczas kolejnych klęsk okupanta na Wschodzie. A nadejścia Ruskich nie traktowano, jako kolejnej okupacji, obawiano się wielu niedogodności, lecz wypędzenie Niemców traktowano na polskiej prowincji jako wyzwolenie. Tak też   o tym zjawisku mówił kardynał Wyszyński i Jan Paweł II.
         Zachodni Alianci z całym rozmysłem i świadomością godzili się na oddanie połowy Europy w objęcia Rosji. Zdawali sobie sprawę z nieuchronności takiej opcji.      I zapewne zdawali sobie sprawę z nieuchronności inwazji bolszewizmu na kolejne kraje Europy w przyszłości. I musieli się z tym godzić, nie mieli wyboru, bo inna opcja groziła im samym dalszymi niepowodzeniami, np. odrębnym pokojem Rosji  z Niemcami po osiągnięciu linii Curzona. Podobno takie obawy krążyły wśród Aliantów.
           8Konsekwencje napaści Hitlera na Rosję Radziecką    
          Z ewentualnością popadnięcia Polski w zależność  od Rosji Radzieckiej powinny się były liczyć  i polskie czynniki polityczne  w Londynie i się z tym pogodzić w imię wyższych racji.  Nie było innego wyboru. Można powiedzieć, że tak zadecydowała historia. I cała polityka, i cała dalsza działalność powinna była być nakierowana na maksymalną ochronę społeczeństwa polskiego przed dalszymi klęskami  i niepowodzeniami. Przede wszystkim powinna była być nakierowana na podtrzymywanie i odbudowę fizycznego i materialnego bytu narodu. Protektorat Rosji był groźny i nieuchronny i cały wysiłek polityczny Londynu miał być nakierowany na amortyzację tej groźby i budowę społeczeństwa, które  w odpowiednim czasie zdoła wyzwolić się z pod tej dominacji. A więc wysiłek gremiów kierowniczych Londynu powinien zostać skierowany na budowę społeczeństwa pracy organicznej, ale i zdolnego do opozycji, tyle, że opozycji utrzymanej w ramach legalności. Utrzymanie takiej formuły nie było łatwe,  ale konieczne i nieuchronne.  Opozycji, którą można by scharakteryzować „róbmy swoje” i czekajmy na swoją kolej. Wychodząc z takiej formuły, politykę Londynu należało kształtować nie na walce o władze w przyszłej Polsce, bo ta została dana przez historię w ręce bolszewików polskich, lecz na pokornym współudziale w ewentualnej władzy i na budowaniu społeczeństwa zdolnego do przechowania priorytetów. Pokornym, to brzmi upokarzająco, autor ma tu na myśli – współudział pozbawiony w danej chwili opozycyjności, ma na myśli współudział w pełni koalicyjny tak co do sprawowania rządów, jak i co do myśli gospodarczej.  Inny współudział, nakierowany na zdobycie większości w rządzeniu lub pełni rządu, nie był możliwy i konieczny. W danej chwili należało zrezygnować z  zdobycia władzy dla samej władzy i skupić się  na najważniejszych  dla Polski zagadnieniach – odbudowie. Podporządkowanie polityki Londynu tym priorytetom uchroniło by polskie społeczeństwo przed dalszymi nieszczęściami i pozwoliło zapewne zbudować o wiele wcześniej społeczeństwo w pełni nowoczesne. Czynnikom polskim na Zachodzie zabrakło wyobraźni i szerszych horyzontów politycznych, nie potrafili pogodzić się ze zmierzchem ich roli historycznej, zrezygnować z odzyskania swojej roli jako przewodnika narodu, ich zachowanie przysporzyło Polsce kolejnych niepowodzeń. Walka o władzę nie zasługuje na ofiarę życia. Oto poniżej uzasadnienie.
           9. Uzasadnienie.
            Sytuacja, jako powstała po odkryciu grobów katyńskich, jest doprawdy godna tragedii greckich. Niewiele czasu miał do dyspozycji Sikorski, by podjąć najkorzystniejsza decyzję. Przy czym nawet nie wiadomo, jaka decyzja była najkorzystniejsza. Czy taka, jaka podpowiadał Churchill? Czy taka, jaką podjął Sikorski? Być może żadna decyzja nie była korzystna. Mord nie tylko nie został potępiony, lecz przysporzył historycznych korzyści przestępcy. I przynosił na długo jego spadkobiercom. Lecz ten mord powinien uzmysłowić zainteresowanym, czego można się spodziewać po takim aliancie. I tej ewentualności podporządkować postępowanie polityczne. Dlatego decydenci londyńscy obarczeni są wielka winą za wiele błędnych decyzji. Za dalsze zawierzanie partnerowi, obarczonemu taką zbrodnią. Decydenci powinni wiedzieć, że na władzę, czy współwładzę  dla siebie w Polsce nie mogą liczyć, mimo wcześniejszych ustaleń na konferencjach. I z tych ambicji zrezygnować w imię wyższych racji, a skupić się na przyszłej pracy organicznej dla Polski. W takim układzie władza,  lub współwładza  nadeszła by zapewne  z biegiem czasu .          
         
          10. Pierwsza błędna decyzja
           Społeczeństwo polskie może się szczycić ustanowieniem największego  w  Europie państwa podziemnego i wystawieniem największej armii partyzanckiej. To państwo podziemne było nastawione na walkę z okupantem, przede wszystkim, ale i na budowaniu po wyzwoleniu struktur władzy. Na zdobycie władzy dla elementów demokratycznych po klęskach Niemców na wschodzie nie można było liczyć. Można było się łudzić na ewentualny współudział. W miarę posuwania się Armii Radzieckiej na Zachód, sprawą otwartą pozostawał los oddziałów partyzanckich podporządkowanych Londynowi po ich zetknięciu się z Armia Czerwona. Ta newralgiczna sprawa została nader błędnie rozwiązana. Dla trzeźwo myślącego polityka tamtych czasów było oczywiste, że oddziały te, walcząc z okupantem na styku frontu, zostaną ogarnięte przez Armie Czerwoną i co dalej? Dalej należało im walczyć, lecz w jakiej roli? Było oczywiste, że Rosjanie nie zgodzą się na ich samodzielny udział w walkach „u boku”. Jeśli się zgodzą, to na własnych warunkach, to znaczy jako żołnierzy wcielonych do armii Beringa włącznie         z oficerami jako szeregowymi, jeśli w ogóle oficerów potraktują ulgowo. A przy rażącym braku oficerów podczas tworzenie II Armii WP ludzie ci mogliby tu znaleźć swój udział w walce w tej roli. Pod warunkiem lojalności. I na taką ewentualność należało wszystkie oddziały partyzanckie, podporządkowane Londynowi, nastawić. Innej drogi nie było, a przysłowiowy honor w tej sytuacji należało odłożyć. Należało więc wcześniej, drogą dyplomatyczną, ustalić z Ruskimi drogę wcielenia tych oddziałów w szeregi polskiego wojska na Wschodzie, a dowódców oddziałów   i żołnierzy zwolnić z przysięgi żołnierskiej z chwila zetknięcia się ich z oddziałami radzieckimi. W ten sposób cała masa żołnierska, łącznie z oficerami, zapewne, zostałaby włączona do dalszej walki i, poza podłymi w boju, uchroniona od losu, jaki wielu spotkał. Ci, którzy by przeżyli, służyli by Polsce swoja pracą. Do Ludowego Wojska Polskiego , lub do formacji paramilitarnych wstąpiło kilkadziesiąt tysięcy ludowców i ci, jeśli nie zginęli na froncie, przetrwali. Należy przyjąć, że wstąpienie do wojska po stronie bolszewickiej uchroniłoby masę żołnierzy AK przed losem, jaki ich spotkał. Takie zalecenie dawał podobno gen. Sosnkowski. Czynniki polityczne tworzącej się Polski Ludowej, jak i sami Ruscy, próbowali nakłonić ogarnięte oddziały AK do wstępowania do LWP. W większości bezskutecznie. Internowani w Riazaniu odpowiadali: nie zostaliśmy zwolnienie z przysięgi.
           11.   Druga błędna decyzja
          Nie można mieć złudzeń, wielu z nich, szczególnie oficerów,  spotkałby zapewne mimo tego tragiczny los. Brak jednak prawidłowej decyzji ze strony czynników dowódczych gotował im nieuchronnie los właśnie tragiczny, jaki ich spotkał. Brak właściwej decyzji narażał ich z góry i świadomie na taki los. Pozbawił Polskę najbardziej patriotycznego elementu dla przyszłej odbudowy i przyszłej budowy Polski demokratycznej. Oponent potępi alternatywę tu wyłożoną, należy jednak zważyć, że w takich sytuacjach historycznych, szczególnie po tak wielkim upuście polskiej krwi, przeważać musza racje ostateczne, odejść należy od bieżących                  i małostkowych kalkulacji. Przyszłej Polsce zabrakło wielu setek tysięcy ofiarnych patriotów, którzy mogliby zadziałać swoja obecnością w życiu narodu postawą opozycyjną. Oni zostali rzuceni na straceńczy szaniec. Oddali życie lub stracili zdrowie, eksterminowani przez kolejnego gnębiciela w wyniku małostkowej   i nieprzemyślanej decyzji ich przełożonych. I to jest kolejna katastrofalna decyzja przedstawicieli sanacyjnego, przedwojennego syndykatu władzy, decyzja, która opóźniła nadejście Polski demokratycznej. Tych ludzi zabrakło Mikołajczykowi po jego powrocie do kraju w 1945 roku. Oni stanowiliby podwalinę przyszłej demokratycznej opozycji i z nimi musieliby się liczyć bolszewicy. Ich masowy udział, bo blisko stutysięczny, stanowiłby moralne wsparcie czynników demokratycznych w zabiegach o udział w rządzeniu Polska powojenna. Ich mocodawcy pozbawili się sami moralnej podpory i atutu. Za ten błąd należy rządowe sfery londyńskie mocno potępić.   
             12 . Trzeci historyczny błąd.
            Powstanie Warszawskie. Zdziwienie budzi, że politycy i wojskowi, podejmując decyzję podjęcia walk powstańczych,  zawierzyli  kontrahentowi politycznemu, który tyle razy wykazał swoja wiarołomność.  Bez zbędnych słów, Powstanie Warszawskie pozbawiło Polskę setki tysięcy najbardziej patriotycznego elementu. I znowu należy podnieść, że Mikołajczykowi zabrakło poparcia tych kolejnych tysięcy patriotów.  Według autora, w ślad za innymi krytykami, Powstanie Warszawskie było historycznym błędem, choć  problematyka jest tak złożona, że  jednoznacznej oceny nie da się postawić. Powstanie Warszawskie pozbawiło Polski wielu set tysięcy oddanych patriotów, którzy – żyjąc - wraz z tymi formacjami akowskimi, które lekkomyślnie  zostały wystawione na represje i eksterminacje bolszewicką przez lekkomyślne decyzje czynników politycznych,  stanowiłyby poważny potencjał  twórczy i opozycyjny w zbliżającej się Polsce bolszewickiej.  Zadziwiające, jak wytrawni dowódcy i politycy mogli podjąć tak infantylna i nieprzemyślana decyzję powstania. Oni nie zasługują na dobra pamięć i należy im się surowy sąd historii.
            13. Czwarty błąd. 
           Namawianie masy żołnierskiej na zachodzie do powstrzymania się od powrotu do Polski. W wyniku tych namów pokaźna, wielotysięczna masa wygnańców pozostała na zawsze za granica. Można zrozumieć dowódców, dla których w kraju nie było miejsca, choć i ich obecność może byłaby potrzebna, tyle że na zasadach lojalności i współpracy z bolszewikami, co w pojedynczych wypadkach miało miejsce. Natomiast masa żołnierska powinna była w całości powrócić i zasilić kraj     w patriotyczną i fachową kadrę, potrzebną do rozwoju kraju właśnie w warunkach zależności od Rosji. Namowa do pozostania na Zachodzie była wyrazem swoistej wzgardy dla tych, którym przypadło żyć w kraju. Niech oni się męczą z komunizmem, my nie będziemy do tego przykładać ręki, my jesteśmy ponad to. I tych ludzi zabrakło Mikołajczykowi, jako podpory politycznej. Bolał nad tym Zygmunt Osmańczyk, którego nie można podejrzewać o skłonności probolszewickie. Był po prostu patriota w każdym calu. Próba zatrzymywania emigrantów na Zachodzie to nic innego, jak próba utrzymania swoistego „mięsa politycznego” dla przegranego historycznie, post-sanacyjnego, resztkowego syndykatu władzy. I za tą decyzje należy go potępić.
           14.  Piaty błąd.
           Poprawna decyzja gen. Okulickiego dotycząca rozwiązania AK nie uchroniła Polski przed wojną domowa. Rasowy polityk powinien zdawać sobie sprawę, że walka zbrojna z bolszewizmem w warunkach protektoratu Rosji Radzieckiej  i obecności ich wojsk na ziemiach polskich nie ma sensu, jest pozbawiona jakiejkolwiek perspektywy i decydenci londyńscy powinni byli jej zakazać. Oczekiwanie na III wojnę światową było infantylizmem politycznym. Podziemie zbrojne narażało wielu szczerych patriotów na śmierć i szykany, odbierało Polsce resztę najbardziej patriotycznego elementu, było walką bezowocną. Historia to ukazała. W tym miejscu należy zaznaczyć, że trudno się dziwić zwycięskiej władzy, że nie odznaczała przeciwników politycznych podziemia medalami, a skazywała na karę. Z drugiej strony głupota bolszewików sprawiła, że wielu nie miało wyboru, jak pójść do lasu. To inna sprawa. Jednak odpowiedzialne czynniki powinny były zakazać walki podziemnej, jako bezsensownej. W tym samym czasie, w którym w Polsce toczyła się wojna domowa, w Grecji toczyła się podobna tyle, że w opozycji byli bolszewicy. Ci byli w sposób okrutny prześladowani, wymordowano około 80 tysięcy, wielu wygnano z kraju. Nie można się dziwić, że w Polsce w stosunku do zbrojnej opozycji stosowano podobne metody. Taka jest logika wojny domowej.
           15.    Podsumowanie      
           W sumie, w wyniku wyłuszczonych błędów Polska została pozbawiona co najmniej dwu milionów najbardziej patriotycznego i twórczego elementu ludzkiego, który w sumie stanowiłby potencjalną opozycję antybolszewicką. Oponent postawi zarzut: zostaliby zapewne wywiezienie na Sybir, lub w inny sposób prześladowani. Ze statystyk wynika, że po wojnie poddano w Polsce represjom około 200 000 ludzi, około 20 000 zostało w różny sposób eksterminowanych. Kierując się tymi danymi należy uznać, że z tych 2 000 000 osób takim sam procent doznałby tych samych represji. To jest 1 % (20 000) szykanom, 0, 1 % (2 000) eksterminacji. Pozostali (1 980 000) służyliby Polsce według swoich sił. Ludziom tym zapewne nie dano by uczestniczyć we władzy, zasililiby zapewne inne działy życia narodu, ale stanowili poważną siłę polityczną, z która bolszewicy musieliby się liczyć. Tak się stało   z wieloma internowanymi AK-owcami, którzy mimo złej atmosfery wokół nich zdołali osiągnąć sukcesy zawodowe. 
          Wracający do Polski w 1945 roku Mikołajczyk nie miał poważnej siły, na której mógłby się oprzeć. PSL była zdziesiątkowana i za słaba, tak zwane „zbrojne podziemie” nie było siłą, którą można było brać pod uwagę, stanowiło raczej dla Mikołajczyka obciążenie, przeszkodę, pretekst do represji. Reasumując, w wyniku błędów historyczno-politycznych obozu londyńskiego, Polska została pozbawiona antybolszewickiej siły opozycyjnej na wiele lat i poważnej siły biologicznej  i umysłowej. Ta opozycja dopiero po latach odrodziła się, lecz jej pień wyrósł  z całkiem innego źródła, wyrósł z tej przysłowiowej klasy robotniczej. Musiało wyrosnąć nowe, trzecie pokolenie Polaków, już prawie bez łączności z pokolenie wojennym, by podjąć skuteczna walkę z polskim bolszewizmem. Historia udowadnia, że lekkomyślne decyzje okresu wojennego i powojennego, pozbawiające Polskę poważnego zasobu siły biologicznej, opóźniły powrót Polski na tory normalnego rozwoju.
           Ilustracją tych wywodów niech będą jednostkowe decyzje i wypadki. Po wojnie do Polski powrócili niektórzy polscy intelektualiści, Tuwim, Gałczyński, Słonimski, Cat-Mackiewicz, Wańkowicz, Leopold Infeld, i pomniejsi, lewicujący i prawicowi. Wraz z intelektualistami krajowymi w rodzaju Jasienicy, Kisielewskiego, Kołakowskiego, Lipskiego, Wajdy i wielu innych, choć niektórzy z nich sympatyzowali z bolszewizmem, jak Ważyk, Konwicki, Andrzejewski, stanowili poważny czynnik opozycyjny i swymi wystąpieniami kształtowali opinię publiczną. Była nich pokaźna ilość  (list 34- , 67-miu),  wywarli niemały wpływ na życie publiczne. Wzbogacali kulturę polską, reprezentowali ją na zewnątrz, rozsławiali i stanowili dowód dla świata, że Polska nie poddała się potulnie bolszewizmowi. Wśród nich zabrakło Wierzyńskiego, Lechonia, Gombrowicza, zabrakło też Miłosza, który swoją emigracją wyłączył się z życia narodu i pozbawił szerszego oddziaływania. Zabrakło go w szeregach polskiej intelektualnej opozycji. Nie tworzył polskiej kultury dostępnej dla szerokiego społeczeństwa. Dlatego jego czyn, mówiąc delikatnie, godzin jest nagany. Niechby w ślad za nim uciekli inni? Miłosz, współpracownik władz bolszewickich, uciekając z Polski, mimo wszystko splamił się zdradą, zdradą społeczeństwa. Nawet ci twórcy pierwotnie bolszewizujący, Ważyk, Konwicki, Woroszylski i wielu innych wnieśli swój wkład do stępienia bolszewickiego ostrza.
            16. Ocena bolszewików.
           Osobną ocenę należy wystawić polskim bolszewikom. W wielu wypowiedziach obecnych publicystów spotkać można bardzo negatywne, czy obraźliwe stwierdzenia i oskarżenia, w rodzaju „ otrzymali władzę z nadania Stalina”, byli wtyczkami NKWD    i podobne.  Udział ZSRR był decydujący, lecz odmowa przejęcia władzy, uniesienie się „honorem” i rezygnacja z władzy, bo pochodzi od gnębiciela, doprowadziłaby do narzucenia Polsce rzeczywistej władzy sowieckiej, do zainstalowania w Polsce           17 republiki, lub tworu zbliżonego. Bolszewicy podnieśli władzę, która „leżała na ulicy”  i nie należy ich za to potępiać, ich działalność w pierwszej fazie przyniosła tej reszcie zgnębionych Polaków w ZSRR nadzieję na powrót do Polski. Wystarczy przeszukać relacje z działalności ZPP w ZSRR, by się o tym przekonać. Należy być obiektywnym i do oceny historii nie przykładać miary emocjonalnej (nie lubię Jasie, to i nie lubię jego zabawek), a patrzeć na sprawy z dystansem. Pozytywną ocenę należy wystawić im za samą decyzje przejęcia władzy. To, co było potem, wymaga kolejnej oceny.
            17.  Błędy bolszewików      
            Bolszewicy popełnili podstawowy, karygodny błąd już w pierwszej fazie ich władzy. Potraktowali obóz opozycyjny, to jest AK i orientacje londyńska, jako obóz wrogi i wymagający unicestwienia. Bo i takim wrogim był istotnie. Świadczą o tym zachowania się członków AK mobilizowanych do II Armii WP w 44 roku.  W sytuacji Polski wykrwawionej i zgnębionej należało dążyć do solidaryzmu narodowego. Czy było to możliwe? Należało próbować do końca.!  Takim pozytywnym aktem było rozwiązanie przez gen. Okulickiego Armii Krajowej.  Mimo to ukonstytuowało się rozbudowane podziemie polityczne i zbrojne, w rodzaju WiN-u, czy organizacji „NIE”, której celem była walka z nowa władzą. Traktowanie się obu stron jako wrogów zainicjowało w Polsce wojnę domową, bo walki w pierwszych latach powojennych,     to nic innego, jak wojna domowa. Ze strony opozycji należało się wycofać z walki zbrojnej, mimo wszystko, choć opozycja została wepchnięta do lasu także przez głupotę bolszewików ( AK zapluty karzeł reakcji). Z drugiej strony potrzebny był także akt solidaryzmu.  Bolszewicy mieli potraktować ludzi z lasu, jako więźniów politycznych i ferować wyroki nawet surowe, bo zwycięska władza nie będzie przecież nagradzała medalami swoich wrogów, lecz powstrzymywać się od kar śmierci. Po okresie zamętu przychodzi czas pokoju, uchwala się amnestie, kary zostają złagodzone, w końcu zostają darowane, jak to się stało po roku 1956.  I o takim rozwiązaniu należało, w imię dobra narodu, pomyśleć. Tego rozumu zabrakło bolszewikom, a spuścizną ich okrucieństwa stało się utrata przez nich władzy po latach, bo pomięć w narodzie nie wygasa i ma swoje wieloletnie oddziaływanie. Nie można czynić zarzutu bolszewikom, że zwalczali opozycję, czyniliby to i „londyńczycy” gdyby zdobili władzę, bo taka jest logika utrzymania władzy w takich przełomowych okresach, należy jednak czynić to w sposób godziwy. Historia pokazała, że władza bolszewików była krucha, a wprowadzenie metod demokratycznych doprowadziłoby szybko do jej utraty. Należy jeszcze raz podkreślić: wejście do lasu opozycji antykomunistycznej mijało się a tamtych warunkach z celem, nie miała żadnych szans na powodzenie, należało skupić się na priorytecie, to jest odtworzenie tkanki biologicznej, społecznej i gospodarczej narodu. A oczekiwanie na III wojnę światową było dowodem, jak powiedziano wyżej, infantylizmu politycznego. A i obecna gloryfikacja tamtych wystąpień zbrojnych podziemia nie zasługuje na pochwałę.
             18. Rewolucja socjalna
            Z drugiej strony zatargi polityczne i zbrojne w czasie wojny, jak i także po wojnie, miały pewne cechy zmagań klasowych. Z jednej strony spadkobiercy Polski przedwrześniowej, pragnący przedłużyć swoje rządy i odtworzyć swoją własność, z drugiej lewicujące masy ludowe o wielu odcieniach politycznych, pragnących emancypacji.  W istocie zmagania przeciwników politycznych, których rezultatem było zwycięstwo bolszewików, wspomaganych obecnością Rosji Radzieckiej doprowadziły do rewolucji socjalnej. Wynikiem tej rewolucji stała się emancypacja mas ludzkich, robotników i chłopstwa. Polska powojenna uległa już w pierwszej fazie głębokim przeobrażeniom społecznym, doszło do dużego stopnia depolaryzacji socjalnej i to właśnie dzięki bolszewikom i bolszewizującym przybudówkom.  Zjawisko to zrodzone w bólach i walkach stało się istotnie dużą zdobyczą mas i miało do niedawna swoje pozytywne skutki w postaci społeczeństwa wewnętrznie zdemokratyzowanego, zegalitoryzowanego i obywatelskiego. Bolszewicy, którzy  w pierwszej fazie doprowadzili do pozytywnych zmian społeczno-politycznych i własnościowych, chociażby poprzez reformę rolną i uspołecznienie wielkiej własności, która była postulowana nawet przez środowiska nacjonalistyczne w rodzaju NSZ,   w krótkim czasie sprzeniewierzyli się rewolucji socjalnej przez siebie przeprowadzonej, przekształcając się w nowego para właściciela, bolszewicki syndykat władzy.              
          Z drugiej strony opozycja związana z władzami emigracyjnymi nie dostrzegała    w polskim społeczeństwie ani procesów społecznych o charakterze emancypacyjnym, ani potrzeby rezygnacji z odtworzenia dawnych układów politycznych i gospodarczych, nie dostrzegała lub uznała,  że zdoła odeprzeć ciśnienie polityczne Związku Radzieckiego. Nie była zdolna przełamać swojej zadawnionej antyradzieckości i zdobyć się na współdziałanie z siłami bolszewickimi do współpracy wojskowej z ZSRR w ostatnie fazie wojny, co mogłoby, chociaż  w części, uchronić wielki potencjał ludzki od internowania i eksterminacji. Był to grzech nie do wybaczenia.  Zadziałał tu niewątpliwie i antagonizm klasowy   i niewątpliwie zbrodnia katyńska.. A przecież pewne koła emigracji zachodniej, jak  i także odłamy prawicy wewnątrzkrajowej postulowły także przeobrażenia społeczne  i ekonomiczne w postaci chociażby nacjonalizacji (NSZ)     .      
            19.  Istota formacji  bolszewickiej
          Ustrój polityczno-gospodarczy, jaki zainstalowano w Polsce po II Wojnie Światowej, stał się odbiciem takiego w ZSRR. Rozwój stosunków politycznych u nas      i we wszystkich Demokracjach Ludowych przybrał podobny charakter. A więc była to swoista prawidłowość.  Należy zatem postawić pytanie, czy ta prawidłowość była  elementem wprowadzonym świadomie przez działających polityków, czy miała swoje źródła poza działającymi ludźmi? 
          W odpowiedzi na to pytanie należy zwrócić się do pewnych stwierdzeń marksizmu, aczkolwiek stwierdzenia te nie muszą koniecznie wywodzić się z tej doktryny, a stanowią pojęcia zdroworozsądkowe.  U podłoża rozwoju ekonomii „socjalistycznej”, tej pierwotnej, zainstalowanej w ZSRR, leży stwierdzenie Lenina, jak to już zaznaczona w innym miejscu, że „wszyscy ludzie pracy muszą stać się pracownikami najemnymi jednego wielkiego syndykat, to jest państwa”.  Taka ewentualność może zajść jedynie wtedy, gdy środki produkcji wraz z ziemia staną się własnością państwa. I tak się stało w latach po rewolucja w Rosji. Państwowymi środkami produkcji musi ktoś zarządzać. I ci, którzy stali się zarządcami, przekształcili się w swoista klasę społeczną, w bolszewicki syndykat władzy. Bolszewicki, skrajnie prawicowy, a takie rozwiązanie jest tworem partii bolszewickiej i nie ma nic wspólnego z marksizmem, czy komunizmem.  W ten sposób w ZSRR ukształtował się układ klasowy o bardziej klasowej strukturze, niż jakikolwiek ustrój klasowy w przeszłości. W ślad za tym radzieckim rozwiązaniem poszły wszystkie państwa satelickie, może w mniejszym stopniu Polska, która pozostała państwowo-chłopska.  Jak to wspomniano wyżej, po pierwszej fazie przekształceń własnościowych w Polsce, nastąpił etap totalitarnego zawłaszczenie władzy nad środkami produkcji. Nie udało się to tylko w stosunku do chłopstwa. I tu należy wyrazić pochwałę bolszewikom, że potrafili świadomie odstąpić od kolektywizacji, co przyniosło w przyszłości nieocenione konsekwencja dla Polski i dla bolszewików.
               20.    Nowa struktura klasowa      
            Stosunki produkcji, a więc stosunki własnościowe, zgodnie z doktryna marksistowską, rzutują na rozwój stosunków społecznych.  Jeden, totalny właściciel w postaci syndykatu władzy, zarządzający i władający całą siła robocza, nie może decydować się na polityczne rozwiązania demokratyczne. Zsolidaryzowana  i zorganizowana klasa robotnicza może bowiem próbować wyzwolić się spod dominacji klasy rządzącej lub jej zagrozić. Tak więc pod pozorem t. zw. demokracji socjalistycznej kształtuje się jednolita struktura polityczna połączona z instrumentami represji, po to by utrzymywać siłę robocza w posłuszeństwie i podporządkowaniu.  Mamy więc prostą receptę ustroju „socjalistycznego” i genezę wszelkich ruchów i wystąpień opozycyjnych, jak i też genezę gigantycznego ucisku z elementami prześladowań. To co się działo w ZSRR po rewolucji jest niczym innym, jak uciskiem klasowym ze strony nowych właścicieli. Ten ucisk we wszystkich postaciach był podyktowany niczym innym, jak strachem nowej klasy właścicieli przed utrata władzy nad własnością i społeczeństwem. Dlatego niedopuszczalna była np. prywatna własność ziemi, ponieważ prywatny chłop był niezależny od władzy.  Powyżej wyłożoną tezę można udokumentować na wiele sposobów. Teza Stalina o zaostrzaniu się walki klasowej w miarę umacniania się socjalizmu, sama w sobie niedorzeczna, świadczy przewrotnie o tym aż nadto. Rozwój ruchu robotniczego w Polsce Ludowej, który w ostateczności doprowadził do upadku bolszewizmu, jest także najbardziej widocznym dokumentem tej myśli.  Syndykat władzy zdając sobie sprawę z kruchości swoich „posiadłości”, nie miał wyboru, musiał odznaczać się represyjnością, zarówno podczas zdobywania władzy nad środkami produkcji i społeczeństwem, jak i w czasie tej władzy sprawowania. 
         Próby wprowadzania takich, czy innych reform gospodarczych, np. w Polsce nigdy nie doznały powodzenia. Jakakolwiek reforma musiałaby prowadzić do rozluźnienia związku władzy z własnością środków produkcji, nie miała więc szans powodzenia. Wszelkie wystąpienia robotnicze w Polsce miały zatem znamiona   antagonizmu klasowego, i historia PRL-u to historia antagonizmu klasowego, jeśli nie wręcz walki klasowej. W tym kontekście wojna domowa w Polsce w latach czterdziestych miała też znamiona wojny o dominacje nowych właścicieli nad środkami produkcji, choć pozornie miała pierwotnie cechy walki o utrwalenie czystej władzy.
          Na marginesie należy podkreślić wielką emancypację mas chłopskich       (i robotniczych) w wyniku rewolucji społecznej zainicjowanej przez bolszewików po II Wojnie Światowej. Reforma rolna, choć nie w pełni poprawna, uczyniła z chłopstwa równoprawna klasę społeczną. Nie można zaprzeczyć, że nastąpiła ostateczna obywatelska emancypacja wsi, co z całą mocą uwidoczniło się w ruchach społecznych wsi latach 1980-81, jak stworzenie „Solidarności Chłopskiej”. Należy też zauważyć, że polska wieś chłopska nigdy w historii nie przeżywała tak dobrej koniunktury gospodarczej, jak w PRL-u. To zagadnienie wymagałoby osobnego omówienia
             21.  Polskie zwycięstwa po II Wojnie Światowej
           Ocena czterdziestopięciolecia PRL jest nader trudna i niejednoznaczna. Można wyróżnić pozytywne i i negatywne zjawiska, jak czyni się to w odniesieniu do każdego innego okresu historycznego i każdej formacji politycznej. Historia to wielki kosmos dziejowy o złożonej problematyce. Historycy i publicyści poddają go zwykle uproszczonej ocenie, często kierując się koniunkturalnymi potrzebami. I tak np. faszyzm włoski, politycznie niegodny, przyniósł społeczeństwu włoskiemu szereg zdobyczy socjalnych. Podobnie ocenić należy bolszewizm polski. 
        Na pochwałę bolszewikom należy zapisać zabiegi o przyznanie Polsce Ziem Zachodnich, choć postulat ten wysuwały i inne ośrodki polityczne. Co prawda właściwą decyzję podjęli Alianci za sugestią Stalina, to jednak delegacji Rządu Jedności Narodowej w Poczdamie należy przypisać też zasługi w tej sprawie.  Powrót Polski na Ziemie Zachodnie i Północne jest wydarzeniem na miarę historyczną. To decyzje jałtańskie i poczdamskie poprzedzone wcześniejszymi rozmowami Wielkiej Trójki ukształtowały dzisiejszą Polskę, zapewne już na resztę naszej historii. O akceptację takiej Polski zabiegał też kościół polski w Watykanie.  Podobnie wepchnięcie Polski w objęcia Rosji Radzieckiej okazało się czynem korzystnym, jeśli nie zbawiennym, w kontekście kształtującego się układu politycznego w świecie. Takie stwierdzenie dla wielu jest bluźnierstwem. Lecz tylko dla ludzi pozbawionych myślenia racjonalnego.  Decyzje jałtańskie i poczdamskie uczyniły z Polski kraj średniej wielkości, jednolity narodowościowo i o stabilnej gospodarce.   Długotrwały, zimny pokój, podczas którego Polska znajdowała się pod protektoratem Rosji, a więc była chroniona politycznie przed ewentualnymi rewindykacjami, pozwolił wyrosnąć w Europie drugiemu, trzeciemu i czwartemu pokoleniu europejczyków, dla których Polska to właśnie stabilny kraj między Odrą i Nysa i Bugiem i nad Bałtykiem i tego zwycięstwa nikt już nam nie odbierze. Bo to jest zwycięstwo.  Zagrożenie wynikające z tego protektoratu to odrębne zagadnienie, wymagającej osobnego omówienia.
            22.    Kolejne zwycięstwo      
           Z drugiej strony wynik II Wojny Światowej okazał się dla nas zbawienny  i  ze względu na zepchnięcie agresywnej niemczyzny, rozpostartej aż do Talina, raz na zawsze poza Odrę i Nysę. Tej niemczyzny, która pełzła w ciągu wieków na wschód, anektując czysto słowiańskie ziemie. I tego nam już także nikt nie odbierze. To są dwa nasza wielkie zwycięstwa dwudziestowieczne.  Należy oddać sprawiedliwość bolszewikom, że potrafili utrwalić politycznie i prawnie te zwycięstwa w postaci Układu Zgorzeleckiego i aktów następnych. Do utrwalenia tych zdobyczy przyczyniło się niewątpliwie długotrwałe ciśnienie polityczne na świat ZSRR i jego mocarstwowość.  To ciśnienie wymusiło powstanie NATO i Unię Europejską, która uziemiła nowo powstałe państwo niemieckie i stępiła ostatecznie jego zapędy rewindykacyjne , chociaż w domyśle można żywić przeświadczenie, że Niemcy liczyły na zdominowanie  Unii i wykorzystanie Europy do prób rewindykacji na Wschodzie. Dodać należy, że odtworzenie Polski z roku 1937, jak tego chciały koła londyńskie, skończyłoby się długoletnią wojną domowa na wschodnich terenach, podobną do walk w Bieszczadach i ludobójstwa na Wołyniu i utratę tych ziem na rzecz ludów ościennych, ja stało się to w 1990 roku, a  Polska zostałaby zredukowana do księstwa warszawskiego. Także rozwiązanie przez trzy mocarstwa raz na zawsze, decyzjami poczdamskimi, Państwa Pruskiego, które w całości wyrosło na ziemiach słowiańskich, jest ostatecznym złamaniem, już tylko symbolicznym  „Drang’u nach Osten”.
          23.   Bilans         
         Ogólny bilans polityczny PRL przedstawia się jednak nader ujemnie, co wyraziło się ostatecznie w upadku formacji bolszewickiej. Przyczyny są nader złożone.  Podstawową przyczyną jest niewątpliwie przekształcenie się tej formacji w nowa klasę społeczną i zepchnięcie społeczeństwa do roli siły najemnej państwa. Dość szybko narastał antagonizm klasowy, czego pierwszym wyrazem były wypadki poznańskie w 1956 roku.  Z biegiem lat ten antagonizm narastał. Odbudowa  i rozbudowa przemysłu przybierała charakter bardziej rozbudowy pola władzy dla syndykatu, niż stanowiła wyraz potrzeb społecznych, choć i to działało. Takie motywacje i brak mechanizmów ekonomicznych, lub wadliwe mechanizmy, opisane przez węgierskiego ekonomisty Kornay’a,  owocowały  niską sprawnością kapitału     pracy, a więc i spadkiem konkurencyjności wytworów i niedoborami rynkowymi..  Takie mechanizmy uprzemysłowienia charakterystyczne były dla wszystkich demoludów.  Warunki zimnej wojny, podtrzymywanej przez ZSRR i USA, wymuszały po naszej stronie oddelegowanie wielkiej armii pracy do obsługi kompleksu wojskowego. Pozostałe, pokojowe  struktury ekonomiczne, przy niskiej sprawności kapitału i pracy, nie były zdolne do zaspokojenia wzrastającego popytu konsumpcyjnego.  A struktury władzy w żadnym z państw socjalistycznych nie były zdolne do rozluźnienie związków z środkami produkcji na rzecz ich prawdziwego uspołecznienie, to jest oddania we władanie ludziom pracy lub w prywatne ręce. Niechby to byli nawet sami bolszewicy, lecz uwłaszczeni i działający na zasadach rynkowych. Zdolni do tego okazali się jedynie bolszewicy chińscy. Najprościej mówiąc, władzy politycznej nie oddali, w swoich rękach zatrzymali władanie środkami produkcji i wprowadzili reguły rynkowe.
               24.    Rewolucja społeczna
             Mimo błędów strukturalnych i ekonomicznych, bolszewicy dokonali istnej rewolucyjnej i ze wszech miar korzystnej restrukturyzacji społecznej i demograficznej Polski.  Reforma rolna uprzedmiotowiła wieś. Rozbudowa przemysłu, oświaty, służby zdrowia, infrastruktury itp., chociaż w niedoskonały sposób, spowodowała awans wielkich mas ludzkich, szczególnie w przeludnionej wsi polskiej. Można pokusić się o analizę ruchliwości i rewolucyjności mas robotniczych w Polsce. Masy te w większości to imigranci wiejscy do miast, do przemysłu. Owi chłopo-robotnicy i ich potomkowie, ludzie o naturze posiadacza. Zepchnięci do roli najemnika państwa nie potrafili się do tej roli potulnie dostosować. Ich natura właściciela buntowała się przeciwko takiej alienacji. I ten czynnik był zapewne jednym z ważniejszych polskiej rewolucji solidarnościowej.  Rewolucji żywiołowej, której myśliciele i doradcy „Solidarności” nie potrafili nadać teoretycznych podstaw     i poprowadzić do istotnych i prawidłowych zmiany stosunków produkcji
         Mimo wielu zarzutów, jakie należy postawić bolszewikom, formacja ta zapisała się jednak pozytywnie w dziedzinach pozapolitycznych, to jest w kulturze, oświacie, Służbie Zdrowia (zwalczenie kiły, gruźlicy, chorób zakaźnych itp.), sporcie i innych dziedzinach. Jednym ze wskaźników może być systematyczny spadek śmiertelności niemowląt, wzrost długości życia Polaków, wzrost wykształcenia społeczeństwa w wyniku dostępności kształcenia, wzrost czytelnictwa książek i podobne wskaźniki. Cenzura i represyjność w kulturze, paradoksalnie, same w sobie były pożywką rozwoju, choć tego nie można poczytywać im za zasługi. Jednak pewna liberalność władzy, w porównaniu z barakiem takiej w innych demoludach, umożliwiała pełniejszy rozwój wielu dziedzin.  Na wiele zagadnień należy potrzeć i oceniać sprawiedliwie i racjonalnie, bez uprzedzeń. Tak więc bolszewicy dokonali głębokiego, gruntownego i pozytywnego przeorientowania społecznego narodu polskiego, może wbrew swojej woli, uruchomili pozytywne procesy społeczne.
           25.  Ocena formacji „Solidarności”
          Najlepsza ocena „Solidarności” zawarta jest w 21 postulatach gdańskich.  Wyrażają one ocenę realnej rzeczywistości społecznej i politycznej tamtych czasów     i stanowią próbę jej usprawnienia. Nie negują socjalizmu. Nie zawierają postulatów zmiany ustroju, godzą się na „ socjalizm” z ludzka twarzą.  Tylko dwa pierwsze postulaty zawierają żądanie ograniczonej korekty stosunków społecznych w postaci wolnych związków zawodowych i prawa do strajku,  one wprowadzają częściowe uprzedmiotowienie ludzi pracy, co można uznać jedynie za pewną korektę socjalizmu. Te dwa są dowodem braku więzi klasy robotniczej ze środkami produkcji i określają pośrednio istotę ustroju, jako nowego rozwarstwienia klasowego.
Inne (4,5,7,20), to żądania doraźne, dotyczące bieżących uregulowań, związanych ze strajkami. Jeszcze inne (8,9,10,11,13 - podniesienie płac, zaopatrzenie rynku, zniesienie przywilejów), to żądania oczywiste, zdroworozsądkowe, których wprowadzenie nie zależało od woli władzy, a od poprawy gospodarki i nie poddawały się  wymuszeniu. Inne postulują tylko korekty w stosunkach  bytowych pracowników (emerytury, zrównanie rent, urlopy macierzyńskie, wolne soboty, 14,15,18,21). Jeszcze inne (16,1719), ogólnikowe,  dotyczą także spraw bytowych, także oczywiste, lecz na krótką metę utopijne, nie dające się szybko zrealizować (Służba Zdrowia, żłobki, mieszkania). I wreszcie (3,6,10) nakazują  przestrzeganie konstytucji, walkę z kryzysem, zaopatrzenie rynku. To postulaty ważne,  zrozumiałe same przez się, jako oczekiwania wynikające z obowiązków rządzących.  Postulaty są zatem zróżnicowane, ale oczywiste, nie rewolucyjne i nie rewelacyjne, mało obciążające dla władzy poza pierwszymi, choć bieżąco trudne do realizacji.
          26.   Ograniczoność  postulatów    
      W dokumentach „Solidarności” nie było żądań postulujących zmianę ustroju gospodarczego, nie mówiąc o zmianie stosunków politycznych. Doradcy bądź obawiali się postulować głębszego przeobrażenia Polski, bądź zabrakło im wyobraźni i nie dostrzegali istoty wadliwych stosunków politycznych, stosunków produkcji i wadliwych stosunków własnościowych. A tylko żądania zmiany tych stosunków, samo w sobie, mogło  zawierać wszystkie inne postulowane oczekiwania. Należy uznać, że doradcy, a tym bardziej gremia robotnicze, pozbawione były wiedzy o potrzebie i możliwości takich zmian. A przecież w świecie kapitalistycznym znane były wzory rzeczywistego uspołecznienia środków produkcji, które określić można jako prawdziwie socjalistyczne, i takie wzory zawarte są w literaturze ekonomicznej. Są to rozwiązania oparte na akcjonariacie pracy. Nikomu po stronie robotniczej nie wpadło wtedy do głowy choćby uczynić wzmiankę o takich możliwościach. Nie wprowadzono też ani do  gdańskich, ani  szczecińskich i jastrzębskich  postulatów żądania zgody na podjęcie indywidualnej, szerokiej  działalności gospodarczej obywateli, co równałoby się   wprowadzeniem urynkowienia gospodarki. Tych sugestii zabrakło w postulatach i o to obwinić należy doradców. Brak takich postulatów świadczy o utrwalonej w umysłach zgody na zastane stosunki produkcji w postaci „upaństwowienia”. Postulaty są zatem oczywiste i nie rewelacyjne    i nierewolucyjne, są zdroworozsądkowe, dyskwalifikujące doradców.
         27.     Błędy doradców      
         Doradcy ani w 1980 roku, ani w latach stany wojennego nie pokusili się     o rzucenie hasła powołania do życia prawdziwie robotniczej partii politycznej. Tylko odrębna, lewicowa partia mogła poprowadzić Polskę do szybkich reform  gospodarczych i politycznych. Taką partia mogła być odrodzona PPS. Tylko ta partia miała szansę zadomowienia się w społeczeństwie polskim tamtych czasów  i uzyskania poparcie wielu rządów i Międzynarodówki Socjalistycznej. Żaden   z doradców nie wpadł na taki pomysł. A poród takiej partii mógł nastąpić w oparciu     o tzw. „struktury poziome” w PZPR. Brak takiej partii opóźniło  polskie przemiany. Ponadto należy podnieść, że  wiele nauk społecznych, mogących mieć zastosowanie w warunkach polskiej rewolucji, zawartych było w encyklice „Laborem Excercens”. Papieża Jana Pawła II nikt nie słuchał.
         Po okrągłym stole zabrakło w Polsce rzetelnej, lewicowej, nie obciążonej partii, co wypaczyło życie polityczne na wiele lat i obciąża do dzisiaj. Zabrakło ideologicznego nośnika niezbędnych przemian. Do głosu dopuszczono reformatorów liberalnych o uproszczonych, jeśli nie wręcz prostackich  poglądach. Przeobrażenia gospodarcze po 1989 roku nie tylko nie zrealizowały gdańskich postulatów bytowych,  lecz wręcz pogłębiły i wprowadziły dodatkowe niedostatki dla ludzi pracy. Zaprzepaszczono całkowicie możliwości restytucji gospodarki w oparciu           o własność pracowniczą. Co więcej, z uwagi na podstawowe błędy reformy, doprowadzono do likwidacji całych gałęzi przemysłu i pozbawiono tysiące ludzi pracy. Polski świat intelektualny w ciągu całego czterdziestolecia PRL, ani szczególnie w ostatnich latach jego istnienia  nie zdobył się na całościowe opracowanie rozwiązań, czy całościowego programu dla Polski. Ani KOR, ani DIP, czy KPN, ani inne formacje  skupiające przecież wielu intelektualistów tego nie dokonały.    
           28.   Błędy transformacji
          Podstawowym błędem po transformacji ustrojowej było szerokie otwarcie granic Polski dla obcego kapitału. Z czterech rodzajów kapitału, finansowego, przemysłowego, handlowego i ludzkiego, można było otworzyć granicę dla dwóch pierwszych, a wstrzymać się z inwazją kapitału handlowego do czasu podniesienia się gospodarki na nogi i podniesienie jej konkurencyjności. Przejęcie zakładów pracy na częściową własność pracowników, na wzór amerykańskiego ESOP-u, pozwoliłoby na utrzymanie wielu dziedzin przemysłu, szczególnie lekkiego np. elektronicznego, który po symbiozie z kapitałem zachodnim mógł utrzymać się przy życiu. Wprowadzenie kapitału handlowego w postaci zachodnich towarów, między innymi wyrobów  elektronicznych  do Polski uśmierciło ten przemysł. Jest to koronnym przykładem rażących błędów, ignorancji czy może nawet dywersji gospodarczej. I  to jest poważnym obciążeniem „Solidarności” i jej doradców.  Ludziom pracy nie jest potrzebna wolność słowa, demonstracji i demokracja polityczna. Ludziom pracy potrzebna jest stabilna praca, dobry zarobek, zabezpieczenia socjalne na starość. Koronnym dowodem zła, jakie wyrządzono polskiemu społeczeństwu w wyniku sprzeniewierzenia się ekonomistów-doradców i podjęcia nieprawidłowych decyzji jest systematyczny, rażący spadek dzietności Polek. Spadek wskaźnika urodzeń jest najlepszym barometrem ekonomicznym.
    29.   Rozwiązanie RWPG
            
            Za rażący błąd uznać także należy rozwiązanie RWPG oraz rozpad ZSRR!! Przywódcom bolszewickim zabrakło wyobraźni. Należało dokonywać powolnej ewolucji gospodarczej całego „obozu”  w kierunku wspólnego rynku wschodniego na zasadach liberalizmu gospodarczego z udziałem akcjonariatu pracy i  z udziałem kapitału zachodniego. Uniknięto by wielu perturbacji, a Polska w takim wspólnym rynku, odgrywałaby niepoślednią, może i większa role, niż ogrywa obecnie w Unii Europejskiej. Rosja Radziecka sama w sobie stanowiła przecież już wspólny rynek polityczny i gospodarczy,  należało tylko usamodzielnić i zdemokratyzować republiki. Istniał już wspólny pieniądz, wspólne prawo, powiązania gospodarcze, brak granic      i wspólny rynek pracy. Nic dodawać, nic ujmować.  Wyobraźni zabrakło działaczom radzieckim i polski. Takie są poglądy autora. I nic na to nie poradzi, można go jedynie za to potępić. Nie rozbiera się domu, gdy przecieka dach.  Takie rozwiązanie znaleźli bolszewicy chińscy i wietnamscy. Władzy nie stracili, a gospodarkę udoskonalili do tego stopnia, że staje się przodującą. Nie jest ważne, kto jest właścicielem w warunkach gospodarki rynkowej, ważne by dobrze gospodarzył, chyba że hołdujemy zasadzie TKM.
         30.   Geneza powstania „Solidarność”
         Kolejnego omówienia wymaga sama geneza „Solidarności”. Polskie elity, wywodzące się z przedwojennej inteligencji i zgrupowane wokół rządu londyńskiego nie popisały się logicznym i konstruktywnym myśleniem i zaprzepaściły swoje szanse przywódcze. Począwszy od klęski wrześniowej popełniały same błędy,  a historia zepchnęła je w niebyt polityczny. Nie zasługują na jakąkolwiek gloryfikację i pamięć. Okrutna to ocena, ale sprawiedliwa. Za to nie można odmówić bolszewikom konstruktywnego i patriotycznego myślenia, co w rezultacie dało im władzę, której nie potrafili potem poprawnie spożytkować. Podobnym obciążeniem myślowym należy obarczyć  polski, krajowy  świat intelektualny okresu powojennego. Mimo swojej opozycyjności, jak to podkreślono wyżej, nie zdołał wypracować całościowych i konstruktywnych, teoretycznych koncepcji  dotyczących rozwiązania polskich dylematów powojennych. Nie opracowano założeń ewentualnych reform ekonomicznych, nie starano się powołać konkurencyjnej, lewicowej partii politycznej, nie pokuszono się o określenie istoty ustroju, wskazaniu jego wad i niedoskonałości.  Świat intelektualny ograniczał się do protestów, a nie wypracował całościowego programu polityczno- ekonomicznego. Taki program w istocie był            w zasiegu reki pod postacią społecznej nauki kościoła, a już po powstaniu „Solidarności” pod postacią encykliki „Laborem excercens”
         Dlatego po powstaniu „Solidarności”  tzw. doradcy byli bezsilni wobec  tego fenomenu. Nie posiadali gotowych wzorców, ograniczyli się do formułowania doraźnych postulatów, może ważnych, lecz w większości aktualnie nierealnych. A po ukonstytuowaniu się NSZZ „Solidarności” nie byli zdolni stworzyć dla niej odpowiedniego programu. W istocie programem stało się wewnętrzne pragnienie obalenia władzy bolszewickiej i przejęcie władzy politycznej w kraju. Pod tym względem „Solidarność” pełniła role partii politycznej. A tym czasem na bazie  „Solidarności” należało taką partię powołać i ona powinna postulować uczestnictwo we władzy politycznej.
         Istota rzeczy  polegała na wielkim zaskoczeniu samych uczestników wydarzeń podczas strajków letnich 1980 roku. „Solidarność” powstała jak przysłowiowy feniks z popiołów. Ruch teoretycznie nieprzygotowany, wyrosły żywiołowo, był zaskoczeniem dla wszystkich.  Wyrósł jako opozycja i protest ludzi pracy, wywodzących się głównie ze wsi, ludzi z duszą posiadacza, wepchniętych w  kajdany pracy najemnej. Mimo awansu społecznego, pozbawionych właściwego miejsca   i statusu w układzie społecznym.  Można wysunąć tezę, że genezą „Solidarności”  była wiejskość  polskiej klasy robotniczej. Polscy bolszewicy, lansujący rozbudowę przemysłu, ze wszech miar konieczną, także celem rozładowania przeludnienia wsi, dokonali awansu społecznego wielkiej armii ludności chłopskiej, ale też i powołali do życia swojego własnego grabarza. A więc to wiejskości polskich miast stała się generatorem „Solidarności”. Teza wymaga dyskusji.
           31. Ocena  błędów III RP
         Ocena III RP przez dzisiejszych polityków prawicowych, historyków,  i publicystów  jest nacechowana koniunkturalizmem politycznym. Jak bardzo ocena ta jest nieprawdziwa, może świadczyć ocena dwudziestolecia międzywojennego, gloryfikowana pod każdym względem, łącznie z oceną gospodarki. A ten okres jest jak gdyby wzorem dla dzisiejszej III, czy IV RP. Wzorem, którym w wielu wypadkach nie kierują się dzisiejszy władcy. I tak w II RP wiele instytucji gospodarczych to były podmioty państwowe. Państwowa była PKP, PLO, PLO, Centralny Okręg Przemysłowy, Mościce, Polski Monopol Tytoniowy, Zapałczany, Spirytusowy i inne. Mogły być państwowe i dobrze zarządzane, bo w otoczeniu rynkowym każdy podmiot musi zachowywać się jak podmiot prywatny. Co się więc stało, że solidarnościowi decydenci nabrali takiej awersji do wszystkiego co państwowe?   i prywatyzowali wprost rewolucyjnie?  Ludzie o poglądach prawicowych byli bardziej rewolucyjni niż sami bolszewicy? Prawda jest prosta. Totalna prywatyzacja dawała okazje do kolosalnej i prawnie legalnej „korupcji”. W tym przełomowym okresie żaden ekonomista nie zauważył, mimo wielu sygnałów publicystycznych jak  i też naukowych, że istnieją inne metody przekształceń własnościowych, sprawdzone w świecie, głównie w Stanach Zjednoczonych (Luis Kelso), polegające na tworzeniu spółek pracowniczych, formy od dawna znanej w literaturze ekonomicznej i   sprawdzonej także na gruncie polskim (np. „Gazolina” w Jaśle istniejąca od 1906 roku). Taka forma przekształceń poddałaby prywatyzacje pod kontrolę społeczną,   a chodziło o to, by tę kontrolę wyłączyć. Postępowanie  decydentów  w tej materii nie odbiegało wiele od postępowania bolszewików, tyle że w odwrotnym kierunku,   a które w tzw. poprzednim okresie zwano ”woluntaryzmem”. Widocznie ten woluntaryzm nie jest tylko cecha jednej formacji politycznej, a jest przydany człowiekowi przez naturę Tyle tylko, że do dyspozycji pozostaje jeszcze intelekt,  z którego należy korzystać.                                       
           32. Jeszcze nieco dyskusji i podsumowania
           a.   Myślenie  polityczne

          Społeczeństwo polskie i jego władcy, od zarania naszej historii,  w podejmowaniu decyzji politycznych posługiwali się bardziej myśleniem emocjonalnym, niż racjonalnym. Jakże mało jest historycznych decyzji dobrze przemyślanych. Do takich należy chrzest Polski i Unia z Litwą, wolność religijna w Polsce szlacheckiej, próba Unii Brzeskiej, Konstytucja Majowa, wykorzystanie I Wojny Światowej do odzyskania niepodległości, Bitwa Warszawska  i  przejęcie władzy w Polsce przez bolszewików!!  To zapewne nie wszystko. Do decyzji takich należą także trzykrotne próby unii z Rosją i próba powołania Rzeczpospolitej Trojga Narodów w XVII w. Nie udała się Jagiellonom  ekspansja dynastyczna w Czechach i Węgrzech. Nie udały się inne przedsięwzięcia. Habsburgowie i Hohenzollernowie potrafili prowadzić skuteczną politykę dynastyczną oraz ekspansjonistyczną, my nie. Bo Polacy w polityce posługują się myśleniem emocjonalnym, a nie racjonalnym. Dlatego nasza historia jest historią bardziej „obronną”. Przez wiele wieków  musieliśmy się uporczywie bronić przed ekspansją zewnętrzną i wewnętrzną, podczas gdy inni raczej atakowali. Zawiniła zapewne tu nasza cecha narodowa politykowania emocjonalnego, zamiast racjonalnego. Przykładem może być choćby interwencja Warneńczyka, czy wiedeńska Sobieskiego.
 
           b.   Ocena polityki sanacyjnej 

             Polityków sanacyjnych przedwojennej Polski należy obwinić i obłożyć zarzutem, a nie gloryfikować, jak to się czyni obecnie. Od roku 1920  nie było tajemnicą, że Polskę czeka w przyszłości potrzeba obrony niepodległości, przed jednym, drugim lub obu agresorami. I tak też się stało. Politycy ci swoją niefrasobliwą, infantylną, nieracjonalną polityką narazili  Polskę na II Wojnę. Nie przygotowali kraju do obrony, lub uniknięcia agresji ani wojskowo, ani politycznie, ani logistycznie, ani jakkolwiek. Pogląd ten nie wymaga dyskusji, choć na poparcie tego należałoby może przytoczyć  argumenty, które dla zainteresowanych są jasne    i oczywiste, a gloryfikowanie tamtego sanacyjnego syndykatu władzy jest po prostu szkodliwa i jest także elementem dzisiejszego, emocjonalnego myślenia politycznego. Polityków Polski przedwrześniowej należałoby postawić przed sądem, co zamierzał zresztą Sikorski we Francji i miał rację.
 
          c.   Losy ziem wschodnich
        
           1. Zabór ziem wschodnich po 17 września 1939 roku postawił na porządku dziennym dalszy ich los. Należy przyjąć następująca opcję: gdyby nie doszło do wojny niemiecko-sowieckiej, a losy wojny przechyliły się na korzyść Zachodnich Aliantów       i Polski, to ziemie wschodnie nie wróciłyby i tak  do Polski. Alianci nie odważyliby  się interweniować w interesie Polski, nie mieli w tej mierze żadnego interesu. Wszak linia Curzona funkcjonowała w umysłach już od I Wojny Światowej i jej zwolennikami już wtedy byli Alianci Zachodni. Polska zostałaby zredukowana do księstwa warszawsko-poznańskiego.
          
         2. Po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej ta opcja uległa  odmianie. Zwycięstwo Niemiec nad ZSRR i jego upadek w warunkach neutralności Zachodu nie zmieniałoby w niczym  losu tych ziem, a wręcz pogorszyło. Natomiast upadek Rosji, a potem upadek Niemiec w wyniku  zwycięstwa Aliantów, także zapewne przesądziłby los naszych ziem wschodnich i zostałyby one pozostawione w składzie Związku Radzieckiego, wyzwolonego przez Zachód lub tworzyły nowe republiki na gruzach ZSRR. Bo politycy zachodni rozumowali racjonalnie. Nie byli skorzy do konfliktu           z wielkim państwem, choć przegranym, z powodu aspiracji mało znaczącej Polski do terenów w większości zasiedlonych przez ludność niepolską . Nasze oczekiwania         w tym względzie były naiwnością polityczna.
          
         3. Natomiast zwycięstwo ZSRR wraz z Aliantami Zachodnimi nad Niemcami Hitlerowskimi przesądzało definitywnie losy polski wschodniej.  Zachodni Alianci nie mieli żadnego interesu przychylać się  do jakichkolwiek aspiracji  polskiego rządu londyńskiego do tych ziem. Wręcz przeciwnie, interes wojenny wymagał uchylania się od interwencji u Stalina, choć przecież takie nieśmiałe próby były, choćby za pośrednictwem Oskara Langego. Oczekiwania Sikorskiego, a po jego śmierci jego następców, były wysoce nieracjonalne, a ich próby wymuszenie wstawiennictwa, przyjmowane grzecznościowo, mogły Aliantów jedynie irytować. I politycy z Sikorskim na czele powinni byli sobie to uświadamiać. Po zwycięstwie ZSRR pod Stalingradem i Kurskie, racjonalnie myślący polityk powinien zdawać sobie sprawę, że los tych ziem jest przesądzony. Zdawali sobie z tego sprawę bolszewicy polscy         i potrafili to wykorzystać do wyegzekwowania rekompensaty za nie w postaci Ziem Odzyskanych. I za to należy im okazać uznanie.  Już w 1941 roku Oskar Lange, emisariusz Roosevelta, konferował na ten temat ze Stalinem.

           4.  Dlatego, mając to na uwadze, podczas pierwszych rozmów Sikorskiego ze Stalinem,    w sierpniu i grudnia 1941 roku, najbardziej racjonalnym wymogiem było zadeklarowanie Stalinowi rezygnacje z tych ziem i właśnie postulowanie przyznanie Polsce po wojnie Prus Wschodnich w całości wraz z Królewem, ziem po Odrę i Nysę oraz wyegzekwowanie Lwowa. Postulat powrotu ziem nadodrzańskich do Polski wysuwany był przez nacjonalistów polskich (1940 rok?), a i już podczas I Wojny Światowej dyplomacja carska postulowała takie rozwiązania. W dokumentach Międzynarodówki Komunistycznej z grudnia 1940 roku znajduje się także taka sugestia (podpisana przez Dzierżyńską?). Sikorskiemu rozwiązania te nie mogły być  obce.
  
         Taka wersja ustaleń była całkowicie realna i podobno Stalin był do tego gotów, szczególnie w warunkach wielkich klęsk, jakich doznali Rosjanie w pierwszych miesiącach wojny. Należało też Stalinowi zadeklarować powojenny układ                        o przyjaźni. Taka wstępna deklaracja Sikorskiego spowodowałaby zmianę stosunku Stalina do rządów londyńskich i uprawdopodobniła ich powrót do kraju. Takie rozwiązanie nie musiałaby dojść do skutku, bo zadecydowałby przebieg wojny, ale przecież celem racjonalnych deklaracji politycznych nie jest ich przyszła rzeczywista realizacja, lecz efekt i wrażenie bieżące. I mając korzystne deklarację ze strony Stalina, dalsze negocjacje powojenne pomogłyby niewątpliwie w przywróceniu Polsce Lwowa i przyznaniu Królewca. Brak takiego stanowiska Sikorskiego  w rozmowach ze Stalinem już wstępnie pogorszało z nim stosunki i nastawiło tego ostatniego negatywnie, co odbiło się na  losach sprawy polskiej w dalszych latach wojny i po wojnie. Sikorskiemu zabrakło realizmu politycznego. Nie ulega wątpliwości, że postawa Sikorskiego nie spotkałaby się z aprobata jego rządu, natomiast na pewno z uznaniem u Aliantów, ich stosunek do naszych oczekiwań stałby się bardziej przychylny. Nawiasem mówiąc, w warunkach wojny, Sikorskiemu należało się powierzyć władzę dyktatorską, co rozwiązałoby mu jego polityczne ręce. Nierealne i mrzonka, lecz propozycja racjonalna. Sprawa się oczywiście skomplikowała po odkryciu grobów w Katyniu, co legło wielkim cieniem na historii Polski i nadal ciąży.
      
         5. Odtworzenie Polski w granicach z 37 roku, o co zabiegali w kołach dyplomatycznych zachodu polscy politycy postsanacyjni, gdyby było to po wojnie  możliwe,  przyniosło by Polsce same nieszczęścia. Jeszcze w grudniu 1944 roku premier Arciszewski  oświadczył, że Polskę nie interesuje Wrocław i Szczecin.   Na terenach wschodnich trwałaby wieloletnia wojna domowa w rodzaju tej w Bieszczadach, a po latach na terenach tych powstała by wolna Ukraina, Białoruś   i Litwa. Rzeź wołyńska była tego zapowiedzią. Polska zostałaby zredukowana do księstwa warszawski-poznańskiego, jej los zostałby przesądzony raz na zawsze, jak to już wyżej zaznaczono. Odtworzone zaś w dawnych granicach Niemcy ważyłyby nadal swoim ciężarem nad Europą. Racjonalnie myślący polityk nie mógł tej opcji nie brać pod uwagę. I taka właśnie opcja powinna była  być brana pod uwagę i obowiązywać polityków polskich  w czasie trwania wojny i nadawać kierunek ich działaniu. Taki kierunek myślenia politycznego Sikorskiego, a potem jego następców, musiałby także nadać poprawny sens  i kierunek polityczny polskiemu zbrojnemu podziemiu antyhitlerowskiemu w kraju. Powstanie Warszawskie, Akcja Burzy  i partyzantka na ziemiach wschodnich były swym ostrzem politycznym  skierowane przeciwko ZSSR. Ich walka, nastawiona na odtworzenia Polski sanacyjne w granicach z 1937 roku, w warunkach całkowicie odmiennym układzie politycznym, była dowodem infantylizmu politycznego. Cały wysiłek zbrojny skierowany był w próżnię, a historia to udowodniła. Racjonalni politycy powinni byli to rozumieć. Prosta analiza rozwoju wypadków wojennych wskazywała na nierealność takiego przedsięwzięcia. Formacja, która przyniosła Polsce odrodzenie w 1918 roku, po dwudziestu latach poniosła całkowitą i ostateczna klęskę i przeszła w niebyt polityczny, stając się politycznie tragifarsą.
  
             d.  Podziemie

            Następstwem  tych błędnych złożeń Sikorskiego i jego następców była tragedia demokratycznego podziemie zbrojnego w Polsce. Tragedia moralna, polityczna i biologiczna, której wykonawcami byli Rosjanie i sami Polacy. Od momentu przełomu w wojnie niemiecko- radzieckiej pod Stalingradem, a potem pod Kurskiem, nie było i nie powinno być tajemnicą, że Polska znajdzie się na drodze marszu wojsk radzieckich  w pogoni za niemieckim agresorem. I także  nie było tajemnicą spotkanie tych wojsk z formacjami akowskimi.  I nie było także tajemnicą konieczność pokierowania  ich dalszym losem w walce z okupantem niemieckim po  stronie radzickiej po działaniach zbrojnych w akcji Burzy.  Powtórzmy. Powinnością tych oddziałów była dalsza walką. Do polityków londyńskich należało dyplomatyczne rozstrzygniecie sposobu włączenie ich do tej walki. A rozstrzygniecie było tylko jedno. Żołnierzy AK należało zwolnic z przysięgi        i nakazać im wstąpienie do armii Berlinga, nakazać, a tymczasem rząd londyński uchylił się od rozstrzygnięć, pozostawił oddziały własnemu losowi. Im należało nakazać wstąpienie do armii Berlinga. Tylko to dawało szanse uchronić dziesiątki tysięcy żołnierzy przed internowaniem, a wielu przed eksterminacją.  Najbardziej patriotyczny element ludzki został przez głupotę ich przełożonych zmarnowany dla Polski. 110 000 żołnierzy AK, zamiast dalej walczyć, zostało internowanych i potraktowanych jako wrogowie. Pozostałych w kraju, wciśniętych do lasów jako partyzantka antykomunistyczna, już po wojnie, spotkał podobny los. Można zadać pytanie: co mieli uczynić Ruscy i Polacy z nimi? Nagradzać ich medalami? Pozostawić na wolności, pozwalając na dalszą ich walkę przeciwko władzy ludowej? Dziesiątki tysięcy Polaków zostało wyłączonych z przyszłej pracy dla Polski w kraju zdziesiątkowanym ludnościowo i zniszczonym gospodarczo pośrednio przez głupotę i krótkowzroczności formacji postsanacyjnej i w wyniku przymusu politycznego władz bolszewickich. Powracającemu w 1945 roku do kraju Mikołajczykowi zabrakło tych setek tysięcy członków legalnej, moralnej, politycznej opozycji. Tak należy na tamte sprawy patrzeć.
     
           e.  Błąd powstania.
    
          Podczas II Wojny Światowej i okresie powojennym toczyła się na ziemiach polskich wojna domowa. W pierwszej fazie wojny, po ukształtowaniu się środowisk bolszewickich, a potem powstaniu na terenie ZSRSR Związku Patriotów Polskich,  była to tylko wojna ideologiczna, natomiast po zorganizowaniu się podziemia zbrojnego po obu stronach podziału ideologicznego, przybrała także formę sporadycznych starć zbrojnych. W latach powojennych przerodziła się w rozbudowaną akcję zbrojną. Wielu żołnierzy Armii Krajowej, mimo rozwiązania tej organizacji, na plecenie przywódców poszło do lasu walczyć z „komuną”. Wojna domowa o  zmiennym nasileniu trwała kilka lat. Działania zbrojne z okupantem były w istocie walką obu stron o przyszłą władzę w Polsce. Każda ze stron pragnęła pełnej, niepodzielnej władzy. Plan Burza, choć wojskowo skierowany przeciwko okupantowi, politycznie skierowany był przeciwko ZSRR i polskim bolszewikom. Taki sam charakter miało Powstanie Warszawskie. Publicyści i politycy są co do tego prawie zgodni.
     
          Wszystkie aspekty dotyczące powstania są w pełni opisane i przedyskutowane. Nam pozostaje dokonać racjonalnej, własnej  oceny tego aktu. W imię zdobycia pełni władzy w Polsce postsanacyjny syndykat władzy wykorzystał nienawiść do wroga      i chęć walki młodzieży warszawskiej do targnięcia się prawie z gołymi rękoma na niemieckiego agresora. Rzucono na szalę życie tysięcy i egzystencję miasta w imię,  w istocie, małostkowego celu. Los Polski był już przesądzony i wiedzieli o tym politycy londyńscy. Decyzję powzięto pod wpływem w pełni nieracjonalnych pobudek opisanych w literaturze. Była to decyzja błędna wojskowo, błędna politycznie, błędna organizacyjnie i błędna moralnie. Co więcej, decyzja była rezultatem, jak to określają niektórzy historycy Powstania, wynikiem „spisku” kilku generałów (Okulicki, Pełczyński, Jankowski) i podjęta wbrew z sugestiom Naczelnego Wodza generała Sosnkowskiego.  Powstanie „miało wstrząsnąć sumieniem świata” Zapomniano, że „świat” nie ma sumienia. Za tą decyzję przywódcy powstania i ich polityczni mocodawcy powinni ponieść odpowiedzialność karną  i potępienie historyków. Powstańcom należy się wielki szacunek za ich daninę krwi, przywódcom należy okazać dezaprobatę. Ich decyzja, jak wiele innych polskich decyzji w historii, była małostkowa, infantylna, dla  niektórych nawet przestępcza.    I tak należy ją ocenić. Jedna z wielu katastrofalnych decyzji w paśmie naszej historii. Powstanie zabrało Polsce milion istnień w padłych i rozproszonych po świecie obywateli. Tych ludzi zabrakło jako przyszłej, demokratycznej opozycji w kraj i jako zaplecza politycznego dla ewentualnych, powracających do kraju polityków londyńskich. Powstanie to dodatkowy upust polskiej krwi  i utrata polskich rąk. W obliczu biologicznego niszczenia narodu przez obu agresorów, powstanie stało się karygodnym frymarczeniem ludzkim potencjałem Polski. Ocena autora jest jednoznaczna. W tamtym okresie wybór był tylko jeden, pogodzić się przez londyńską formację polityczną z utratą władzy w przyszłej Polsce i poddać się decyzjom mocarstw, które postulowały rządy koalicyjne i taki rząd ostatecznie wymusiły, podejmując za nas podczas spotkań Wielkie Trójki racjonalną decyzję. Powstanie Warszawskie było ostatnią decyzją rządów postsanacyjnych, pieczętującą ich historyczną klęskę. Formacja ta, począwszy od 39 roku, podejmowała prawie same złe decyzje polityczne i tym samym nie zasługuje na dobrą pamięć.
      
          f.  Wojna domowa.
      
          Jak wyżej powiedziano, w okresie powojennym toczyła się w Polsce wojna domowa. Nie miała ona może takiego nasilenia jak np. w Grecji, była nie mniej znacząca. W kraju biologicznie wyniszczonym, z ubytkiem 8 milionów obywateli, którego status polityczny został definitywnie rozstrzygnięty przez trzy mocarstwa    i była to decyzja nieodwołalna, pogrobowcy skompromitowanych formacji postsanacyjnych, którzy ponoszą także odpowiedzialność za bezprzykładną klęskę wrześniową i Powstania Warszawskiego, popchnęli dużą część młodzieży do lasu, do walki z „komuną”. Była to w wielu wypadkach zapewne samoobrona, ludzie    o zagrożonej wolności szukali schronienia. Było jednak i odwrotnie, ludzie znaleźli się w lesie z przyczyn „ideowych”, podejmując chybioną, niepotrzebną  walkę   o Polskę demokratyczną, której w tamtych warunkach politycznych wywalczyć nie było sposób. Nie mogli liczyć na pobłażanie władzy komunistycznej. Oddawali życie   i ryzykowali wolnością i życiem po procesach karnych, walcząc rzekomo o, lub przeciwko, pchnięci do lasu przez nierozumnych przywódców. Gloryfikowanie ich beznadziejnej, a  krwawej walki  jest niepoważne. Ich los został przez nich samych wybrany i przesądzony. Nie mieli szans wywalczyć wolności , a narazili się na niewolę i eksterminację przez NKWD i bezpiekę. Należy szanować ich ofiarność, lecz nie można pochwalać ich wyboru i promować ich walki, jak i też ich przywódców, jak to się dzieje w stosunku do „Ognia” na Podhalu. Prawdziwe  nieporozumienie.  Bolesne, bo poparte przez kościół.

         Podjęcie walki partyzanckiej ze zwycięską władzą było więc kolejnym przedsięwzięciem całkowicie nieracjonalnym, przestępczym. Wyłączyło kolejne tysiące obywateli z pracy dla Polski. Ich powinnością  była pracować i uczyć się. Przywódcy, którzy ich posłali do lasu zasługują na niepamięć. W tym kontekście wyrok moskiewski na 16-tu należy uznać za pośrednio uzasadniony, choć sądzeni byli podstępnie i w sposób bezprawny, co oczywiste i za wydumane czyny.  A oskarżania bolszewików za powojenne sądzenie członków podziemia jest nieuprawnione. W istocie nie mieli wyboru. Jedyne co mogli i musieli uczynić, to spacyfikować Polskę, było to koniecznością. Zaniechanie walki ze zbrojnym podziemiem akowskim równałoby się zaostrzeniem walk partyzanckich i utratą przez bolszewików władzy.  Wtedy dopiero rozgorzała by kolejna wojna polska – radziecka. Zarzutem pod  adresem bolszewików są i muszą być zbrodnie sądowe, nadmierna surowość wyroków,  okrutne traktowanie więźniów, którym należało nadać status więźniów politycznych. Po krwawej wojnie Polsce potrzebna był pokój i jakakolwiek, skuteczna władza. Pacyfikacja zbrojnego podziemia była całkowicie usprawiedliwiona, a obecna gloryfikacja zbrojnej opozycji jest nie na miejscu. Każda walka zbrojna jest nieszczęściem i gdyby po wojnie władzę w Polsce zdobyła formacja postsanacyjna, a bolszewicy byli w lasach, byliby równie okrutnie prześladowani, jak prześladowano akowców. Tak działo się podczas wojny domowej w Grecji w tych samych czasach, ówczesne władze monarchiczne równie okrutnie prześladowały podziemie komunistyczne. Polsce powojennej zabrakło kolejnych zastępów oddanych i patriotycznych obywateli, zatraconych    w kazamatach NKWD. Po Polskim Październiku bolszewicy częściowo naprawili swoje błędy i za to należy tym okazać uznanie. W dzisiejszej Polsce funkcjonują ośrodki, obarczające funkcjonariuszy pochodzenia żydowskiego w składzie władz bolszewickich za eksterminacje patriotów strony przeciwnej. Problem trudny do rozstrzygnięcia, nie można tego wykluczyć, pochodną tego mogły być ekscesy antysyjonistyczne w 1968 roku.
 
           g.  Akcja   „Wisła”
 
      .  Wojna domowa w Bieszczadach była dowodem głupoty politycznej przywódców UPA z Banderą na czele. W warunkach politycznych, jakie ukształtowały się wtedy w Europie  w wyniku wojny i decyzji Aliantów, o żadnej samostinnej Ukrainie nie mogło być mowy. Gdyby nie akcja  „Wisła” wojna  w Bieszczadach trwałaby w nieskończoność i naraziła jej uczestników na wyniszczenie, a ludność na cierpienia. Oczekiwanie na trzecią wojnę światowa było dowodem infantylizmu i głupoty politycznej. Przywódcy ukraińscy powinni byli podjąć kolaborację z władzami bolszewickimi, oczekując na  właściwa okazje historyczną  uzyskania samorządu. Nie trzeba było być nadmiernie przenikliwym, bo nie zdawać sobie sprawy, że bolszewicy sobie poradzą i poradzili. Przywódcy UPA, swoim decyzjami narazili ludność Bieszczad na bezpowrotną utratę  swojej małej ojczyzny. Oskarżanie bolszewików o bezprawie jest w tym wypadku też nieuprawnione, ludność deportowana otrzymała mieszkania, pracę i równouprawnienie. Deportacja sama w sobie nie jest sielanką, nie daje się jej przeprowadzić w białych rękawiczkach. Deportacja spotkała całe wielkie społeczności, Polaków, Niemców, Greków, nie  tylko Ukraińców. Podobne opinie należy wyrazić o wszelkich innych działaniach zbrojnego podziemia w Polsce. Gloryfikacja przywódców UPA przez obecne władze Ukrainy jest kompromitacją         i nie przysparza  im szacunku. To chyba obecnie jedyne państwo, które obrało za swoich bohaterów zbrodniarzy wojennych.
               
            33.   Ocena politycznych rozstrzygnięć Wielkich Mocarstw w odniesieniu
                     do Polski

       Powojenna publicystyka polityczna postsanacyjna uparcie wmawiała polskiemu społeczeństwu, jakoby Roosevelt i Churchill zdradzili sprawę polską, sprzedając Polskę Stalinowi. Rzeczywistość okazała się zgoła odmiennie. W układzie politycznym, jaki ukształtował się po wojnie, kiedy to ZSRR  uzyskał status mocarstwa i rozwinęła się zimna wojna, wejście Polski w orbitę wpływów ZSRR stało się dla Polski korzystne. Ocena i rozważenie innych rozwiązań wymagałaby obszernego studium. Według autora, każde inne rozwiązanie polityczne dotyczące Polski było wtedy niekorzystne i w kontekście historycznym groziłoby Polsce kolejnymi nieszczęściami. Rozumieli to polscy bolszewicy. Między innymi także           i dzięki nim przyznano nam Ziemie Zachodnie, co uczyniło z Polski średnioeuropejski kraj o dużym potencjale, równorzędny innym, jednolito-narodowościowy, bez konfliktów narodowościowych.  Decyzje Jałtańskie, wpychające Polskę w objęcia ZSRR, były ze wszech miar racjonalne w warunkach utraty przez Niemcy obszernego terytorium. Zabezpieczało nas przez wiele lat przed roszczeniami, które w innych warunkach politycznych groziły nam destabilizacją. I taki długotrwały protektorat ZSRR nad Polska spowodował, że w europie wyrosło trzecie i czwarte pokolenie europejczyków, dla których właśnie Polska to stabilny kraj między Odrą, Nysą i Bugiem i tego nam już nikt nie odbierze. Natomiast Niemcy, zredukowane obszarem i uziemione w Unii Europejskiej, stały się normalnym państwem pokojowym, których można się już nie obawiać. Co więcej, Państwo Pruskie, symbol agresywności, wyrosłe w całości na ziemiach słowiańskich, została decyzjami Poczdamskimi rozwiązane i historia o nim zapomniała. I to jest nasze, Polskie, wielkie zwycięstwo. Agresywna niemczyzna została ostatecznie wypchnięta poza Odrę i Nysę i to jest też nasze wielkie zwycięstwo, którego współcześni politycy i młode pokolenie nie potrafi cenić. I to jest rezultat decyzji jałtańskich i długoletniego protektoratu Rosji nad Polską. W chwili obecnej zjednoczone Niemcy nie są już groźne, choć przecież ich znaczenie w Europie wzrosło i dla nas byłoby lepiej, gdyby były rozbite. Z drugiej strony odradzający się nacjonalizm ukraiński, przytłumiony pod ZSRR, wywiera na nas kolejne ciśnienie polityczne.  
   
             34.   Emigracja

          Kolejnym, poważnym błędem, graniczącym z przestępstwem politycznym ze strony post-sanacyjnych polityków londyńskich  było powstrzymywanie polskiej, wojennej emigracji zachodniej przed powrotem do kraju. Setki tysięcy  polskich obywateli, wielu tułaczy ze wschodu, żołnierzy i cywilów, którzy w wyniku wojny znaleźli się na zachodzie, powstrzymało się od powrotu do kraju, w dużej mierze za namową władz londyńskich. W ten sposób Polska została pozbawiona kolejnych zastępów najwartościowszych elementów ludzkich. Ich decyzje popierane przez władzę można uznać za swoista wzgardę dla tych, co pozostawali w kraju. Można to rozumieć jako odmowę udziału w budowaniu Polski komunistyczne. Rozumowanie to było błędne. Polskie należało budować w warunkach, jakie narzuciła nam historia i do jej odbudowy mieli przyłożyć wszyscy Polacy. Uchylenie się emigracji od tego  obowiązku uznać należy za niehonorowe. W ten sposób Polska pozbawiona została  kolejnych zastępów przyszłej opozycji demokratycznej, tej opozycji, której zabrakło Mikołajczykowi po jego powrocie do kraju.

         Należy więc  uznać, że gloryfikacja poczynań postsanacyjnych władz londyńskich przez obecnych polityków jest niedopuszczalna. Ta formacja popełniła tyle błędów, że nie zasługuje na uznawanie. Ta formacja poniosła totalną klęskę historyczna. W tym kontekście polityczne decyzje polskich bolszewików w czasie wojny i  po wojnie były na wskroś racjonalne i korzystne dla Polski, i za to należy okazać im uznanie. W  tamtej sytuacji historycznej inne rozwiązania nie były możliwe. Brak struktury politycznej i organizacyjnej po stronie „ludowej”, przy braku akceptacji ze strony ZSRR struktur  „londyńskich” mogło zaowocować przekształceniem Polski w 17 republikę. W tej materii nie mieszczą się oczywiście  przestępstwa i zbrodnie, za które należałoby wytoczyć winowajcom pośmiertne procesy, by piętno pozostało  w historii. Zagadnień tych nie należy łączyć ze sobą, rzeczywistość polityczna i historyczna jest nader złożona. Bolszewicy za swoje zbrodnie ponieśli zasłużoną karę chociaż w postaci utraty władzy w 1989 roku. Pamięć społeczna nie wygasa, tyle tylko, że musiało wyrosnąć nowe pokolenie, które przejęło próbę demokratyzacji, której nie było komu dokonać po wojnie z naszej własnej, polskie winy. Pokolenie, które mogło tego dokonać dużo wcześniej, zostało wytracone w powstaniu, na wygnaniu i pozostało poza granicami kraju.
  

            35.   Wkład społeczeństwa polskiego  w zwycięstwo na wschodzie. 
        
         Podczas II Wojny Światowej na terenie Polski wyrosła prawdziwe państwo podziemne. W podziemiu działało wiele oddziałów zbrojnych o różnym zabarwieniu politycznym. Podziemne wojsko liczyło w sumie od 30 do 50 –ciu dywizji (?). Były to zapewne tylko dywizje bardziej z nazwy. Całe podziemne wojsko liczyło jednak dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy walczących. Istotą tej walki może nie były wielkie szkody zadane Niemcom w bezpośrednim starciu, choć i te były znaczące, jednakże państwo podziemne, nie tylko jako siła zbrojna, lecz  i w jego strukturze cywilnej, wiązało znaczne siły okupanta. Na terenie Polski stacjonowały liczne zastępy wojska, policji, Gestapo, formacji SS, administracji cywilnej i struktur podobnych. Formacje te w całości musiały liczyć kilkaset tysięcy młodych mężczyzn. I tych ludzi, zdolnych do walki, zabrakło okupantowi na wschodnim froncie. np. pod Stalingradem, pod Kurskiem. To wiązanie tak wielkiej formacji ludzkiej, zdolnej do noszenia broni, łącznie z dywersją na tyłach frontu w postaci dezorganizacji transportu i dostaw dla frontu, to przecież także wielki wkład społeczeństwa polskiego w zwycięstwo ZSRR na okupantem. Można snuć racjonalny domysł, że dwie dodatkowe dywizje niemieckie pod Stalingradem, w warunkach równowagi sił, mogły przechylić szalę zwycięstwa na korzyść Niemców. I co wtedy ? Los ZSRR zostałby zapewne przesądzony i los Polski także. Jest i było  dużym błędem z naszej strony brak podkreślania  i przemilczanie w naszej historiografii takiego spojrzenia na nasz udział w pokonaniu najeźcy niemieckiego. Wkład wniosły wszystkie oddziały, niezależnie od zabarwienie politycznego. Mamy się w istocie czym  chlubić i jest ze wszech miar pożądane obliczenie tego wkładu w liczbach, jak i także liczebność wiązanych sił hitlerowskich, jeśli już tego ktoś nie dokonał. Jest to wymóg pod adresem obecnej formacji myślowej i IPN-u.  Nie wykluczone, że to właśnie wiązanie  wielkiej liczby zdolnych do noszenia broi mężczyzn na terenie Polski, było  kluczem do klęsk wojsk hitlerowskich na wschodzie.

            36.  Ocena naszego wkładu militarnego

          Polska wystawiła przeciwko agresorowi niemieckiemu czwartą co do wielkości armię, licząc wszystkie oddziały i walki na wszystkich frontach. Ten udział,  to głównie         przeciwstawienie się agresorowi we wrześniu 1939 roku, potem  udział   w walkach we Francji w 1940 roku, Norwegii, Afryce, Włoszech i wreszcie w bitwie powietrznej i morskiej  o Anglię.  Ten udział wpłynął niewątpliwie na umysłowość polityków zachodnich, decydujących o kształcie powojennej Europy i Polski.  Bez tego udziału, być może, nie byliby skłonni do liczenia się z naszymi oczekiwaniami  co do granic powojennych Polski i nie ulegliby presji Stalina i przeciwstawili się okrojeniu Niemiec. Natomiast udział wojska polskiego po stronie alianta wschodniego, dużo liczniejszy, niż po stronie zachodniej, także musiał podziałać na umysłowość  negocjatorów. Efektem tego udziału otrzymaliśmy Polskę w obecnym kształcie. Z tego tytułu należy okazywać uznanie wszystkim walczącym    i wszystkim formacjom w tej walce. Ofiara żołnierska jest jednakowo cenna i ważna, niezależnie od pola walki i opcji politycznej. W tej sytuacji zapominanie o krwawych ofiarach i pomniejszania, czy wręcz poniżanie ofiar poniesionych po stronie ludowej, jest dowodem małostkowości i braku przyzwoitości i kultury historyczne. To raczej wkład do zwycięstwa LWP po stronie Radzieckiej miał większy wpływ na umysłowoś  i decyzję Wielkiej Trójki. Po stronie wschodniej zaangażowanych było około 300 tysięcy żołnierzy, którzy dotarli do Berlina i zatknęli tam polską flagę. Po stronie zachodniej nasz udział w wojnie był dla Aliantów mało zauważalny, co wyraziło się brakiem polskich żołnierzy w defiladzie londyńskiej 1945 roku. To tylko w naszych, polskich umysłach nasi żołnierze wyzwolili Zachód spod okupacji niemieckiej.
            
             37. Opinia o kościele

            Kościół w Polsce pełnił role niejednoznaczną. W ciągu wieków wykształcił struktury osobowe o charakterze swoistej klasy społecznej samej w sobie i samej dla  siebie. Pełnił i pełni rolę polityczną, jako  swoista szara eminencja. W czasach  i środowiskach dla polskiej społeczności niekorzystnych działa integrująco, w czasach bez zagrożenia, próbuje realizować własne interesy, jako zintegrowanej społeczności, i narzucać państwu  i społeczeństwu korzystne dla siebie rozwiązania. Można by orzec, że próbuje władać i dominować. Nie jest to działalność korzystna dla samego kościoła, ponieważ budzi społeczny sprzeciw w wielu środowiskach, obniża jego prestiż i osłabia  jego oddziaływanie na społeczeństwo. Rola kościoła, poza umacnianiem wiary, ma polegać na wychowywania społeczeństwa w poszanowaniu dla przykazań i drugiego człowieka, a kler ma być „cichy i pokornego serca”

          Oceniając stosunek polskich bolszewików do kościoła, należy stwierdzić, że bali           się oni oddziaływania kościoła w Polsce i próbowali ograniczyć jego wpływ na społeczeństwo. Antagonizm między bolszewikami, a kościołem był w istocie antagonizmem między „sekretarzami”, a klerem. Można więc zaryzykować twierdzenie, że w Polsce, w przeciwieństwie do Rosji Radzieckiej i innych demoludów, nie miała miejsce walka z wiarą, walka z religią i walka z kościołem. Aczkolwiek nawracano na ateizm, lecz nie prześladowano za wiarę, nie tępiono przejawów religijności i nie prześladowano kościoła, jako instytucji. Szykanowano natomiast księży, jako konkurentów do rządu dusz. Próbowano ich dzielić, przeciwstawiać i pozyskiwać. Teza ryzykowna i dla wielu nie do przyjęcia, szczególnie dla kleru, który chciały widzieć kościół, jako instytucję prześladowaną, męczeńską. Sekretarze pragnęli zająć  miejsce kleru, jako świeccy kapłani.  Odejście sekretarzy w niebyt uwolniło kapłanów od tej uciążliwości. Można nawet odnosić wrażenie, że księża wchodzą w rolę swoistych „sekretarzy”, próbując angażować się w działalność polityczną. A to zaangażowanie polityczne Kościoła i jego materialne zaangażowanie jest dla niego samego niebezpieczna i nie powinno mieć miejsca. Historii nie da się odwrócić, dlatego odzyskiwanie przez Kościół bogactw utraconych po wojnie nie powinna mieć miejsca, ponieważ są one Kościołowi niepotrzebne. Idąc w ślad kościoła, należałoby oddać wszystkie inne dobra, odebrane po II Wojnie Światowej ich właścicielom. Wszystkie przewłaszczenia po II Wojnie Światowej w Polsce były w istocie bezprawne, nie wynikały z decyzji sejmowych, czy referendum, wynikały z deklaracji politycznych, pozbawionych sankcji prawnych. Idąc śladem oczekiwań kleru należałoby cofnąć reformę rolną, oddać Niemcom własności na Ziemiach Odzyskanych, oddać państwu Izrael sumę utraconych przez spadkobierców jego obywateli własności itp. Kościół radził sobie dobrze bez tych bogactw w czasach bolszewizmu. Należy jeszcze raz uwydatnić,  że historii nie daje się cofnąć i bezprawnych decyzji  nie da się też cofnąć.

          Wiele myśli i stwierdzeń w tej dysertacji odbiega od przyjętych poglądów   i wzorów, niektóre uległy powtórzeniu, jako wymagające szczególnemu podkreślenia. Podstawą takiej opinii autora jest odejście od myślenia emocjonalnego, porzucenie sympatii, czy antypatii politycznych, myślenie racjonalne, które powinno obowiązywać w ocenie wydarzeń historycznych.  Dla ogromnej większości ewentualnych czytelników tego bloga poglądy w nim zawarte   są nie do przyjęcia i autor może zostać potępiony, ma  jednak odwagę swoje poglądy  wyłożyć , jako logiczne, racjonalne i zapewne beznamiętne.
   
                                                                                                                                UP72156